Tymczasem zarówno wśród młodych i starszych mieszkanek Łodzi panuje obawa o własne życie podczas wieczornych samotnych powrotów do domu. Łodzianki unikają wchodzenia do zieleńców po zmroku (a jak wiadomo o tej porze roku ciemno robi się już ok godz. 16) podczas spacerów z psem i to we wszystkich dzielnicach Łodzi. Nie wiadomo przecież, gdzie jest morderca z Parku na Zdrowiu i czy nie zaatakuje ponownie.
Czytaj więcej na następnej stronie
Do tragedii doszło 4 grudnia wieczorem, gdy 57-latka wybrała się na spacer z psem rasy beagle. Mieszkała niezbyt daleko od Parku na Zdrowiu, w domu jednorodzinnym znajdującym się na pograniczu Złotna i Teofilowa. Około półtorej godziny później ludzie spacerujący po parku znaleźli błąkającego się beagle’a. Zaopiekowali się nim. Jednocześnie zauważyli, że pies ma czip. Pojechali do gabinetu weterynaryjnego. Tak udało się im ustalić, gdzie mieszka jego właściciel. Udali się do niego. Powiedział, że z tym psem żona poszła na spacer na Zdrowie. Miał już wcześniej zaniepokoić się, że długo nie wraca. Zawiadomił policję...
Rozpoczęły się poszukiwania 57-letniej kobiety. W sobotę (5 grudnia) nad ranem znaleziono jej ciało. Leżało przysypane liśćmi w jednej z bocznych alejek. Prokuratura nie ujawnia ustalonej w wyniku sekcji zwłok przyczyny śmierci kobiety. Do zbrodni doszło prawdopodobnie na tle seksualnym.