Kto zabił łódzką licealistkę, córkę właściciela fabryczki czekolady? Pitawal: Zabójstwo Magdy Sobczak z Łodzi
Jedna z hipotez mówi, że przyszła po nie SB. Kolejna, że powodem morderstwa była odrzucona przez Magdę Sobczak miłość. Inna, że był to typowy mord rabunkowy.
Jarosław Warzecha mówił nam, że gdy po latach przyjrzał się śledztwu w sprawie zabójstwa Magdy Sobczak, to widzi że było prowadzone niedbale. Tak jakby nie zależało na wykryciu sprawcy. Choć trzeba też przyznać, nie była ona prosta. Nie było śladów włamania. Drzwi mogła więc na przykład otworzyć zaufana osoba, posiadająca klucze. Magda mogła też znać tego, kto chciał wejść do jej mieszkania. Inna hipoteza zakładała, że ktoś dorobił klucze. Pozostawiony na ścianie ślad wskazuje, że Magda próbowała domknąć drzwi, gdy intruz próbował dostać się do środka. Był jednak silniejszy.
W śledztwie pojawia się postać tajemniczego, młodego mężczyzny w zielonym płaszczu, który pewnie jest kluczem do rozwiązania zagadki śmierci Magdy Sobczak i tajemnicy kamienicy przy ul. Piotrkowskiej. Jedna z sąsiadek zeznała, że drugiego dnia świąt siedziała na podwórku. Około godz. 18 zauważyła mężczyznę w zielonym płaszczu, który wchodził do klatki w której mieszkali Sobczakowie. Kilkadziesiąt minut później wychodził z kamienicy. Widziała go też podobno z okna oficyny po prawej stronie inna z sąsiadek. Na tego mężczyznę zwrócił też uwagę pracownik kiosku w znajdującym się naprzeciw nieistniejącym już domu handlowym „Jaś i Małgosia”. Mimo że wytypowano kilkudziesięciu potencjalnych sprawców, to nikomu nie postawiono zarzutów. W maju 1963 roku ojciec Magdy wyznaczył 250 tysięcy zł nagrody za wykrycie mordercy. Nie pomogło. 6 listopada 1963 roku umorzono śledztwo.