Jedenastoletnia Ania Janowska z Łodzi przepadła jak kamień w wodę. Przez 30 lat śledczym nie udało się natrafić na jej ślad [ZDJĘCIA]
Śladem Ani
Pan Mieczysław zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością córki, około godz. 14.30 wyruszył na jej poszukiwania. Wieczorem udał się na milicję, żeby zgłosić zaginięcie. Nie przyjęto jednak zgłoszenia, gdyż - zdaniem milicjanta - było na to za wcześnie. Zgłoszenie przyjęto dopiero nazajutrz. Milicjanci, którzy podążyli śladem zaginionej, dotarli do sprzedawczyni w warzywniaku, która obsługiwała Anię. Powiedziała im, że jedenastolatka pojawiła się u niej w towarzystwie pucołowatej, krępej 16-18-letniej dziewczyny. Niestety, nie udało się ustalić jej nazwiska. Okazało się też, że w sobotę Ania odwiedziła salon mody przy al. Kościuszki. Tam oglądała wyłożoną w gablocie skórzaną biżuterię. Z akt sprawy wynika, że milicjanci z psem tropiącym przeczesali okoliczne posesje. Przy pomocy strażaków, którzy wypompowali wodę, zajrzeli również do studni na działce Janowskich przy ul. Pryncypalnej. Nie natrafili na ślad Ani.
Czytaj na kolejnych slajdach