Jedenastoletnia Ania Janowska z Łodzi przepadła jak kamień w wodę. Przez 30 lat śledczym nie udało się natrafić na jej ślad [ZDJĘCIA]
W pedofilskiej sieci
Po zaginięciu Ani, gdy za sprawą prasy i telewizyjnego magazynu kryminalnego „997” o zdarzeniu zaczęło być głośno w kraju, Łódź zatrzęsła się od plotek o pedofilach grasujących w mieście i okolicy. Uczennica szkoły podstawowej w Aleksandrowie Łódzkim powiadomiła milicję, że gdy szła do koleżanki, zatrzymał się przy niej samochód, którego kierowca - siwy, starszy mężczyzna zaproponował, że podwiezie ją do domu. Dziewczynka nie zgodziła się. Wówczas nieznajony wciągnął ją siłą do auta i próbował odjechać. Na szczęście udało się jej uciec. Do podobnego zdarzenia doszło także w Łodzi na ul. Allende przy ogródkach działkowych. Tam w biały dzień, także siwy mężczyzna, próbował wciągnąć do samochodu 10-letnią dziewczykę. Został jednak spłoszony. Niestety, milicji nie udało się natrafić na ślad zboczeńca.
Ania należała do znanego Harcerskiego Zespołu Artystycznego „Krajki”, z którym wyjeżdżała za granicę. Koncertowała m.in. w RFN i Holandii. Prowadzący dochodzenie podejrzewali, że być może została uprowadzona przez pedofila mieszkającego w którymś z tych krajów. Podejrzenia te jednak się nie potwierdziły.
Czytaj na kolejnych slajdach