Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedenastoletnia Ania Janowska z Łodzi przepadła jak kamień w wodę. Przez 30 lat śledczym nie udało się natrafić na jej ślad [ZDJĘCIA]

Edward Mazurkow
Ania, mierząca 146 cm wzrostu szczupła blondynka o zielonych oczach, mieszkała z rodzicami w kamienicy przy al. Kościuszki. Była jedynaczką. Jej mama, składając zeznania, mówiła, że od małego wpajała jej ostrożność w kontaktach z nieznajomymi. - Ania była samodzielną, rezolutną, obowiązkową dziewczynką. Po powrocie do domu ze szkoły telefonowała do mnie. Nie wpuszczała obcych do mieszkania - opowiada.Feralna sobota 16 września 1989 r. była wyjątkowo słoneczna i ciepła. Tego dnia rano pani Krystyna, mama Ani, poszła do fryzjera. Gdy wróciła około godz. 11, jej córka była jeszcze w piżamie i oglądała telewizję. Pan Mieczysław, ojciec Ani, zaproponował, żeby pojechać na działkę. Ania namówiła jednak rodziców, aby pojechali z nią do sklepu przy ul. Pięknej i kupili jej wymarzone, płócienne buty na sznurkowej podeszwie. Po przyjeździe do domu pani Krystyna poprosiła córkę, aby w aptece w pobliskim Domu Handlowym „Juwentus” kupiła dla babci krople do oczu, a w warzywniaku kiszoną kapustę, cebulę i kilka jabłek na surówkę. Na zakupy Ania dostała od mamy banknot o nominale 5000 zł. Dziewczynka miała wrócić za pół godziny na obiad...Czytaj na kolejnych slajdach
Ania, mierząca 146 cm wzrostu szczupła blondynka o zielonych oczach, mieszkała z rodzicami w kamienicy przy al. Kościuszki. Była jedynaczką. Jej mama, składając zeznania, mówiła, że od małego wpajała jej ostrożność w kontaktach z nieznajomymi. - Ania była samodzielną, rezolutną, obowiązkową dziewczynką. Po powrocie do domu ze szkoły telefonowała do mnie. Nie wpuszczała obcych do mieszkania - opowiada.Feralna sobota 16 września 1989 r. była wyjątkowo słoneczna i ciepła. Tego dnia rano pani Krystyna, mama Ani, poszła do fryzjera. Gdy wróciła około godz. 11, jej córka była jeszcze w piżamie i oglądała telewizję. Pan Mieczysław, ojciec Ani, zaproponował, żeby pojechać na działkę. Ania namówiła jednak rodziców, aby pojechali z nią do sklepu przy ul. Pięknej i kupili jej wymarzone, płócienne buty na sznurkowej podeszwie. Po przyjeździe do domu pani Krystyna poprosiła córkę, aby w aptece w pobliskim Domu Handlowym „Juwentus” kupiła dla babci krople do oczu, a w warzywniaku kiszoną kapustę, cebulę i kilka jabłek na surówkę. Na zakupy Ania dostała od mamy banknot o nominale 5000 zł. Dziewczynka miała wrócić za pół godziny na obiad...Czytaj na kolejnych slajdach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany