Izolowała się w domu, ale musiała pójść na zabieg. W szpitalu zakaziła się i zmarła! Rodzina oskarża personel medyczny
- Nie dostała obiadu, potem kolacji i następnego dnia, z tego, co pamiętam, też nie dostała dwóch posiłków. Przez prawie dwie doby nic nie jadła – wskazuje Olszewska. I wyjaśnia: W nogach łóżka wisiała karta, gdzie były zalecenia dla personelu pielęgniarskiego i nikt nie wpisał w kartę, że mama przeszła już ten zabieg i należy podawać jej jedzenie. Mama zgłaszała pielęgniarkom, że cały czas nie dostaje jedzenia i jest po zabiegu. Pielęgniarki tłumaczyły jej, że nie miała zabiegu, że musi czekać, dlatego nie może jeść.
W kolejnych dniach po zabiegu, pani Hanna czuła się coraz gorzej. Poczuła duszności, które nasilały się. Kolejny wymaz na COVID-19 dał pozytywny wynik.
- Ostatni raz rozmawiałam z mamą w dzień jej śmierci. Raz się dodzwoniłam do lekarza i powiedział, że stan mamy jest już bardzo ciężki. Jedyne, co mogłam robić, to cały czas dzwonić. Dzwoniłam właściwie, co chwilę, żeby wiedziała, że jestem przy niej. Wieczorem, jakieś dwie godziny przed śmiercią mamy, dodzwoniłam się do lekarki i powiedziała mi, że stan mamy się pogarsza, że właściwie jest to stan tragiczny. Poprosiłam, żeby ubrała się w kombinezon i poszła do mojej mamy i powiedziała, że ją kocham. Tylko tyle mogłam zrobić. Lekarka zadzwoniła przed godz. 21, już wiedziałam, że mama odeszła. Pytałam, czy bardzo cierpiała, powiedziała, że mama do końca była świadoma, że była z nią komunikacja – opowiada pani Iwona.
WIĘCEJ INFORMACJI NA KOLEJNYCH SLAJDACH