Ćwierć miliona zażądała od poradni pacjentka, której ginekolog zlecił, aby zapadniętą brodawkę piersi wyciągała strzykawką.
Nie może się pogodzić z tym, że choć regularnie chodziła do lekarza, to ten zlekceważył objawy raka, przez co ona nie uniknęła okaleczającego ją leczenia. Kobieta leczy się też z depresji, nie może pracować i utrzymuje się z renty w wysokości 900 zł.
Zdaniem sądu, w sprawie mamy do czynienia z błędem postępowania lekarskiego, które skutkowało opóźnieniem prawidłowej diagnostyki.
„Zapadnięta brodawka sutkowa w każdym opracowaniu medycznym dotyczącym raka sutka wskazywana jest na czołowym miejscu jako prawdopodobny sygnał raka sutka” - zauważył sąd. Jego zdaniem lekarz w sposób rażący i naganny uchybił praktyce lekarskiej, co dyskwalifikuje go jako specjalistę. Ale równocześnie sąd uznał, że opóźnienie wszczęcia diagnostyki o ok. 90 dni z punktu widzenia wiedzy medycznej nie miało istotnego znaczenia dla leczenia powódki i jego skuteczności.