Barbarzyńskie praktyki dla zdrowia kotów, czyli ucinanie uszu wolno żyjącym
Jako podstawę takich praktyk urzędnicy traktują zalecenia Głównego Inspektora Weterynarii w Polsce. Czytamy w nim m. in.:
(…) „W przypadku wysterylizowanych kotów wolno żyjących, nacięcie ucha nie wynika z chęci ingerowania w wygląd zwierzęcia lecz ma na celu ochronę jego zdrowia” (…)
(…) „Oznakowanie przez nacięcie ucha ma tę podstawową zaletę, że w przeciwieństwie do tatuażu lub mikrochipu jest widoczne z daleka bez potrzeby odłowienia zwierzęcia”.
Rzecz w tym, że jest to dokument wydany przez Krzysztofa Jażdżewskiego, zastępcę Głównego Inspektora Weterynarii 28 listopada 2012 roku i adresowany do jednej z inspektorek społecznych Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Rudzie Śląskiej, a nie odpowiedź na zapytanie łódzkich urzędników.
- Nie wyrażam zgody na takie postępowanie – mówi Jacek Tyrankiewicz, powiatowy lekarz weterynarii. - Kota po zabiegu chipujemy, a do bazy danych wpisujemy datę i rodzaj zabiegu. Ucinanie fragmentu ucha to okaleczanie zwierząt, niezgodne z ustawą o ochronie zwierząt z 1997 roku. Jeśli dowiem się, że jakiś lekarz to zrobił zgłaszam sprawę do prokuratury, bo to jest przestępstwo.
Czytaj na kolejnym slajdzie