18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomniane twierdze. Na tropie łódzkich schronów

(gb)
Tak wygląda wnętrze schronu pod Halą Sportową przy al. Politechniki.
Tak wygląda wnętrze schronu pod Halą Sportową przy al. Politechniki. Łukasz Kasprzak
24 godziny – co najmniej tyle mieli przetrwać łodzianie ukrywający się w schronach podczas nalotów bombowych. Były w nich woda, filtrowane powietrze, suchy prowiant, a także toalety. Najwięcej takich budowli powstało w mieście podczas zimnej wojny, do dziś przetrwało około siedmiuset.

Parkowe szczeliny
Zapomniane, owiane legendą, odkrywane na nowo – schrony są świadkami burzliwej historii XX w. Znajdują się w każdej części Łodzi, choć zdaniem miłośników tych obiektów, którzy starają się zajrzeć do każdego i wciąż odkrywają nowe, najwięcej jest ich na Kozinach i osiedlu Mireckiego.

– Większość z nas mieszka nad lub obok schronów, nie zdając sobie z tego sprawy – mówi Dariusz Rzepecki, członek Kompanji Brus, która uratowała przed zniszczeniem najstarszy łódzki schron na Brusie z 1937 roku. – Nieliczne są sprzed II wojny światowej. Podczas wojny budowali je głównie Niemcy. Wówczas na schrony adaptowano piwnice kamienic. Zdecydowanie najwięcej powstało ich jednak w okresie zimnej wojny.

Szacuje się, że około 80 procent schronów znajduje się w budynkach: piwnicach bloków, szkół, fabryk, urzędów. Pozostałe to głównie szczeliny przeciwlotnicze zlokalizowane w parkach i na terenach zielonych. Są zasypane ziemią, a ich lokalizację zdradzają betonowe kominki wentylacyjne wystające nieco ponad powierzchnię.

– Szczeliny mają różne formy, najczęściej są to korytarze prowadzące do dwóch, trzech sal – opowiada Dariusz Rzepecki. – Mieścić się w nich mogło od kilkudziesięciu do kilkuset osób.

Nie chroniły przed bezpośrednim uderzeniem bomby, ale zabezpieczały przed odłamkami. Ponadto ich konstrukcja, np. pomieszczenia połączone korytarzami – zygzakami, sprawiała, że w przypadku trafienia pociskiem nie zawalał się cały obiekt, ale tylko część. Więcej osób mogło przetrwać.

Największa szczelina przeciwlotnicza znajduje się w parku im. Poniatowskiego, od strony al. Politechniki (w sumie w parku są trzy schrony). Wejście do wnętrza jest zasypane. Co ciekawe, nie prowadziły do niego schody, jak w przypadku innych tego typu obiektów, a pochylnie. Prawdopodobnie zrobiono je po to, by można było wnosić tam rannych na łóżkach. Legenda głosi, że schron był połączony tunelem ze szpitalem im. WAM.

Szczeliny przeciwlotnicze budowano także przy dużych zakładach produkcyjnych. Ładnie zachowane znajdują się między innymi na terenie fabryki Wi-Ma przy al. Piłsudskiego.

Jeden z większych schronów powstał pod Halą Sportową przy al. Politechniki. Ma aż 5 tys. metrów kwadratowych i rozciąga się pod halą oraz wokół niej. Wstępu do jego wnętrza bronią potężne stalowe, hermetyczne drzwi.

Schron przeciwatomowy na Widzewie
Jedyny w Łodzi schron przeciwatomowy wybudowano pod elektrociepłownią EC4 na Widzewie. Oprócz żelbetonu, w jego ścianach znajduje się warstwa ołowiu, która ma chronić przed promieniowaniem. Zbudowany został w 1984 r., może pomieścić około dwustu osób. Ma własne zasilanie, zbiorniki wody pitnej i wentylację.

W mieście jest też kilka obiektów militarnych, które były zapleczem dla obsługi dział przeciwlotniczych. Oprócz schronu na Brusie takie budowle znajdują się między innymi przy ulicach: Liściastej, Chocianowickiej, Strykowskiej.

– Tego typu obiekty najczęściej lokalizowano na obrzeżach miasta – mówi Piotr Wojciechowski, także członek Kompanji Brus. – Myślę, że w mieście jest wciąż wiele nieodkrytych schronów. Czasem przez przypadek natrafiają na nie ekipy budowlane. Tak było choćby ze schronem w parku im. Moniuszki, który odkryto podczas remontu ul. Narutowicza.

Prawdopodobnie pod Bałuckim Rynkiem wciąż znajduje się pomieszczenie – pozostałość po wielkim starym schronie z czasów wojny. Niemcy częściowo go zasypali, by nie kryli się w nim Żydzi z łódzkiego getta.

Często schrony znajdują się na terenach prywatnych. Najczęściej są jedno- lub kilkuosobowe. Kilkanaście z nich wciąż stoi wzdłuż linii kolejowej od dworca Łódź Kaliska do stacji Żabieniec. Niektóre stoją wprost przy ulicy, jak bunkier na ul. Łąkowej, w okolicach ul. Karolewskiej.
(gb)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany