Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew coraz dalej od korzeni

Jan Hofman
Powstanie stowarzyszenia Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew Łódź rozbudziło nadzieje byłych zawodników i sympatyków klubu, że uda się wreszcie stworzyć podmiot, który będzie łączył ludzi o widzewskich korzeniach.

Wiele jednak wskazuje na to, że nie udało się tego osiągnąć. Obecny Widzew tworzą i zarządzają nim osoby, które nie miały wiele wspólnego z sukcesami klubu (wyjątkami są Andrzej Możejko i Marek Pięta).

Pewnie nie czują więc potrzeby wracania do tradycji, korzystania z doświadczenia i umiejętności osób przez dziesięciolecia w pocie czoła pracujących na silną markę klubu, która mimo wielu przeciwności losu i historycznych zawirowań, nadal jest ceniona i, co najważniejsze, rozpoznawalna w Europie.

No bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że Andrzej Michalczuk, doskonały przed laty piłkarz i dobrze odbierany organizator, zostaje dyrektorem sportowym Stali Głowno, a nie ma dla niego wyzwań w Widzewie.
Zastanawia też, że łódzką drużynę powierza się 27-letniemu żółtodziobowi z nader skromnym doświadczeniem w seniorskiej piłce, bo samodzielnie prowadził tylko garjącą w klasie A Rządzę Załubice! Wybór działaczy zaskakujący i można odnieść wrażenie, że obecni sternicy klubu nie znali żadnego szkoleniowca z widzewską przeszłością.

Wiele wskazuje na to, że już wkrótce w Widzewie decydujący głos będą mieli ludzie z Chodakowa. I pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno utyskiwano na działania Sylwestra Cacka, właściciela byłej już piłkarskiej spółki z al. Piłsudskiego rodem z Piaseczna, że nie chce współpracować i korzystać z wiedzy futbolowych legend widzewskiego klubu. A tu proszę, powtórka z rozrywki i „budowniczowie” nowego Widzewa już idą jego śladem.

Trudno zatem się dziwić, że nowi sternicy klubu nie mają najlepszych notowań w łódzkich mediach. Ostatnio działaczy w obronę wzięło Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy Widzewa, które wystosowało apel, domagając się ochronki dla przedstawicieli RTS. Problem jednak w tym, co sprawdziliśmy, że wielu członków stowarzyszenia dowiedziało się o apelu z... mediów. Może zatem następnym razem warto, aby twórcy otwartego listu podpisali się pod nim własnym imieniem i nazwiskiem! Tak będzie elegancko i uczciwie wobec innych kolegów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany