Widzew. Będzie nowy trener, gdy z urlopu wróci dyrektor sportowy
Kiedy wróci wszystko ma być jasne jak słońce. Dyrektor musi wszystko rozważnie przemyśleć, żeby nie miał drugiej wtopy.
Pierwszą było zatrudnienie w roli szkoleniowca kolegi Jacka Paszulewicza, którego pobyt w Łodzi okazał się wielkim sportowym niewypałem. Szkoleniowiec pogubił się całkowicie.Potrafił na przykład zdejmować z boiska najlepszych akurat na placu Rafała Wolsztyńskiego i Kohei Kato.
„Mamy wąskie grono szkoleniowców, z którymi prowadzone są poważne rozmowy. Rozmawiamy już tylko z takimi trenerami, którymi jesteśmy zainteresowani, i którzy zainteresowani są Widzewem. Trener musi wpisywać się w filozofię klubu i budowy drużyny, a nie odwrotnie. Tak jest na całym świecie i dla mnie jest to normalne" stwierdził Masłowski na łamach widzew.com.
Paszulewicz się w tę filozofię nie wpisał. Mądry widzewiak po szkodzie...
Z krótkiej listy odpadł Kamil Kiereś (może nie mógł doczekać się na wiążącą rozmowę?), który został nowym szkoleniowcem Górnika Łęczna. Czy jest na niej jedno jedyny nazwisko Marcina Kaczmarka?
Tymczasem kolejny szkoleniowiec zaprezentował doskonale znaną linię obrony. Najpierw Franiszek Smuda z przekonaniem twierdził, że gdyby go zostawiono na stołku na pewno wywalczyłby awans. Teraz podobnego zdania jest Radosław Mroczkowski. Sęk w tym, że nie sposób tego sprawdzić. Co by było gdyby takie gadanie nie dające się zweryfikować zdaje się psu na budę.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNYM SLAJDZIE