Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ukąszony przez kobrę: najważniejsze, że żyję...

(ew)
64-letni Sławomir Wojnicki, ochroniarz ukąszony przez jadowitego węża (prawdopodobnie kobrę)
64-letni Sławomir Wojnicki, ochroniarz ukąszony przez jadowitego węża (prawdopodobnie kobrę) Elżbieta Włodarczyk
Rozmawiamy z 64-letnim Sławomirem Wojnickim, ochroniarzem ukąszonym przez jadowitego węża (prawdopodobnie kobrę). Pan Sławomir przez kilka dni walczył o życie, wciąż przebywa w szpitalu.

– Jak to się właściwie stało?

– Byłem na nocnym dyżurze z 20 na 21 sierpnia na osiedlu domków jednorodzinnych przy ul. Arachidowej. Co godzinę robimy tam obchód terenu, za płotem są wysokie chaszcze, o których wycięcie bezskutecznie wiele razy prosiliśmy administrację. O godzinie 22 wyszedłem, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Po 15-minutowym obchodzie wróciłem do dyżurki i chciałem sobie zrobić kawę. Zanim woda się zagotowała, usiadłem za krześle i wtedy coś ukąsiło mnie w lewą nogę tuż nad kolanem. Poczułem pieczenie i ból. Zobaczyłem dwie małe ranki.

– Widział pan, co pana ukąsiło?

– Wszystko stało się tak szybko, że nie zauważyłem, co to było. Nie słyszałem nawet żadnego szmeru. Natychmiast zająłem się swoją nogą, próbowałem wycisnąć jad. Z dziurek wyleciały pojedyncze krople krwi, jakby z jakimś płynem. Noga zaczęła puchnąć i drętwieć. Rano skóra już zmieniła kolor, czerniała.

– Kiedy zgłosił się pan do lekarza?

– Zobaczyłem, że to nie żarty i tego samego rana pojechałem do szpitala im. WAM przy ul. Żeromskiego. Tam zbadał mnie lekarz, przepisał antybiotyk i wróciłem do domu. Mimo to noga nadal puchła i czerniała, traciłem w niej czucie, nie mogłem chodzić. Byłem w coraz gorszym stanie, zacząłem majaczyć, niewiele pamiętam. Trzeciego dnia po ukąszeniu mój pasierb zamówił wizytę lekarza rodzinnego, który stwierdził, że jest ze mną bardzo źle i natychmiast wezwał pogotowie, które przewiozło mnie ponownie do szpitala im. WAM. Potem zostałem przewieziony na oddział intensywnej opieki medycznej CKD, gdzie przez kilka dni walczyłem o życie. Dawano mi 25 procent szans, że z tego wyjdę. Gdy odzyskałem świadomość, byłem szczęśliwy, że żyję.

– Jak się pan teraz czuje?

– Było kiepsko, ale teraz ma mi się na życie. Martwię się jednak o nogę, która wciąż jest w opłakanym stanie. Dwa razy usuwano mi z niej martwe tkanki. Nadal nie wiadomo, czy uda się ją uratować. Nie wyobrażam sobie, że mi ją amputują, bo chciałbym normalnie żyć. Jestem rencistą II grupy, pracując w ochronie dorabiałem do skromnej renty. Muszę sam sobie jakoś radzić, moja partnerka Ania zmarła cztery lata temu. Wspomaga mnie moja siostra Ewa, która odwiedza mnie w szpitalu i podtrzymuje na duchu. Najważniejsze, że żyję. W środę ma się okazać, czy uda się uratować nogę. Lekarze bardzo się starają, aby tak było.
TBILISI WARSZAWA KUCHENNE REWOLUCJE GESSLER [MENU]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany