Sylwester dawniej, czyli jak witano Nowy Rok w przedwojennej Łodzi. Archiwalne zdjęcia
Sylwestrowe przeboje
Mimo tych kłopotów nowy 1924 rok łodzianie witali hucznie. Noc sylwestrowa była mroźna, padał śnieg, a 31 grudnia, wieczorem na łódzkich ulicach zrobiło się tłoczno. Jak zauważyli dziennikarze każdy łódzki Sylwester miał swój przebój, który się tańczyło, śpiewało, gwizdało przez ten dzień i po, bez przerwy.
Ongiś był „Smiles”, „Pelikan”, „Blady Niko” – czytamy w „Ekspressie”. - Zeszły rok przeszedł pod znakiem shimmy z „Bajaderki”. A w tym roku królowała „Jawa”. „Jawa” zwyciężyła i zdobyła Łódź. Lekka frywolna piosenka, „made in Germany”, która się dobrze tańczy i pozostanie z pewnością „królową karnawału”.
Ale powitanie Nowego Roku nie wszędzie wiązało się z zabawą. W rubryce z najnowszymi wiadomościami można było przeczytać, że w bólu i chorobie witała 1924 rok rodzina Antoniego Jankowskiego, zamieszała przy ul. Przejazd. W sylwestra zatruła się... mięsem. Gospodarz domu, jego żona i pięcioro dzieci z objawami zatrucia wylądowali w szpitalu. Początek roku był też pechowy dla 52-letniego Franciszka Nowackiego, roznosiciela gazet. Mężczyzna idąc ulicą Kilińskiego poślizgnął się, upadł i doznał obrażeń ciała. Został odwiedziony do szpitala. Nie wiadomo czy o pechu czy o szczęściu mogła mówić 32-letnia Marianna Kobacka przebywająca w więzieniu przy ul. Milsza. Kobieta w sylwestrową noc doznała bólów porodowych. Odwiedziono ją do izby porodowej przy ul. Dzielnej, gdzie urodziła dziecka.
CZYTAJ DALEJ >>>