Staruszkowie z COVID-19 z Łodzi utknęli bez jedzenia. A nie ma już paczek i wolontariuszy
W poniedziałek do naszej redakcji zadzwonił chory na COVID-19 starszy mężczyzna. Jak wyjaśnił oboje z żoną są już po osiemdziesiątce i niedawno zachorowali. Nie ma im kto pomóc.
- Od piątku siedzimy w domu bez zakupów. Nie wolno nam wychodzić, a nawet jeśli byśmy chcieli, to nie damy rady. Ja jestem chory, żona jak kaszle to czuje jakby ktoś ją młotkiem w piersi uderzał – mówił.
Jak opowiadał od piątku szukają pomocy dzwoniąc w różne miejsca, które przyszły im do głowy m.in. na numer alarmowy 112, do przychodni i do łódzkiego magistratu. Mieli usłyszeć, że pomocy tego typu już nie ma. Radzono im, żeby poprosili sąsiadów o zakupy i zrobienie obiadu.
CZYTAJ DALEJ>>>
.
Na zdjęciu: W początkach pandemii na każdym kroku można było spotkać funkcjonariuszy różnych służb lub wolontariuszy rozwożących seniorom i chorym paczki z żywnością.