Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosset o PO i Radzie Miejskiej

(msm)
Maciej Stanik
Witold Rosset, radny Rady Miejskiej w Łodzi (niezrzeszony) wystosował oświadczenie w sprawie ostatniej sesji, podczas której w wyniku tajnego głosowania odwołani zostali Tomasz Kacprzak i Elżbieta Królikowska-Kińska (oboje PO) z funkcji przewodniczącego i wiceprzewodniczącej Rady Miejskiej w Łodzi. W głosowaniu tajnym za odwołaniem było 25 radnych, a przeciw 18 w przypadku Kacprzaka i 17 w przypadku Kińskiej. Klub PO, który liczy 22 radnych, obowiązywała w tej sprawie dyscyplina partyjna głosowania i obecności. Oznacza to, że niektórzy ją złamali.

Oświadczenie radnego Rosseta: " Choć minęło już kilka dni, wciąż nie nikną emocje po głosowaniu w sprawie odwołania przewodniczącego Rady Miejskiej. Co najmniej czworo, a być może nawet aż dziesięcioro radnych Platformy zagłosowało przeciwko stanowisku własnej partii. Ponieważ głosowanie było tajne nie do końca wiadomo, kto się na to zdecydował. Przez media przetacza się fala komentarzy i domysłów. Trwa poszukiwanie “sprawców”. Jeden z senatorów używa w stosunku do nich określenia powszechnie uznawanego za tak obraźliwe i niecenzuralne, że aż nie będę go tu cytował. Inni radni rządzącej partii najczęściej pogardliwie nazywają ich tchórzami. Smutne, że debata publiczna zeszła na tak niski poziom i to w dodatku w partii, która pewnie chce reprezentować ludzi dobrze wykształconych.
Mniej więcej rok temu Rada zajmowała się przekształceniem łódzkiego ZOO. Prezentowałem wtedy dość jasno swoją krytyczną opinię o pomyśle odebrania samodzielności tej jednostce. Sprawa w skali miasta była w gruncie rzeczy błaha. Mimo to zarządzono partyjną dyscyplinę w głosowaniu. Po tym jak oddałem głos przeciwko uchwale, nie tylko wykluczono mnie z klubu radnych Platformy. Usunięto mnie też z funkcji przewodniczącego komisji finansów, a prezydent Zdanowska wyrzuciła mnie nawet z komisji rozwiązywania problemów alkoholowych. Właściwie zrobiono wszystko żeby maksymalnie ograniczyć mi możliwość funkcjonowania w samorządzie.
Nie zgłaszałem o to nigdy pretensji. Wiedziałem na co się piszę. Ale czy wtedy chodziło tylko o to żeby mnie ukarać? Oczywiście trochę też. Lud przecież często jest żądny krwi. Tak naprawdę chodziło jednak o to, by przestraszyć innych. Pokazać im – postawicie się, to będziecie skończeni. Trudno więc dziwić się, że dziś niektórzy z radnych nie chcą przyznać się jaką podjęli decyzję w tajnym głosowaniu. Mają zresztą do tego prawo. Tym przecież różnią się głosowania tajne od jawnych. Nigdy nie nazwałbym ich tchórzami, zwłaszcza że odmawiając poddaniu się “dobrowolnemu” obowiązkowi pokazania kartek wykazali się sporą odwagą.
Strach w polityce może objawiać się różnie. Można zastanawiać się czy gorzej jest postąpić zgodnie z własnym przekonaniem i się do tego nie przyznać, czy też wielokrotnie głosować wbrew własnemu zdaniu, ale za to stosownie do partyjnego nakazu. Bardzo łatwo potępiać innych. Trudniej z refleksją spojrzeć na samego siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany