Z jednej strony głucha złowroga cisza, z drugiej hiobowe zapowiedzi. Gdy w innych dziedzinach miejskiego życia szuka się nowych rozwiązań na czas kryzysu, w sporcie cicho sza.
Wiadomo, że nie będzie tarczy pomocowej dla miejskiego sportu ze strony ministerstwa sportu. Samorządy muszą sobie radzić same, a bezradne rozkładanie rąk, że nic nie można zrobić jest żałosne i śmieszne.
Łódź obserwuje sytuacje w innych miastach, gdzie w ogóle zrezygnowano z dotacji dla klubów sportowych lub ograniczono wsparcie do 10 - 20 procent tego co dawano przed pandemią. Czy władze miasta w ten sposób szukają alibi dla spodziewanych własnych antydziałań? Czy nie są w stanie wymyślić czegoś innego, lepszego, konstruktywnego, co pozwoli ligowym klubom uniknąć katastrofy?
Osiem łódzkich klubów czeka na decyzję. Nie można jej odwlekać w nieskończoność. Naprawdę nie można nawet w kryzysowym budżecie miasta znaleźć pieniędzy dla sportu?
Jeśli kluby zostaną na lodzie, to mogą nie przetrwać i Łódź znów pogrąży się w sportowym marazmie jak za czasów JerzegoKropiwnickiego, który klubów finansowo nie wspierał.
“Bodyguard” lekiem na hejt?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?