Łodzianin zgubił dowód osobisty. Z samego rana naszła go policja „w sprawie nie cierpiącej zwłoki”. Ten dzień zapamięta na długo
Jeśli w ten sposób traktuje się pokrzywdzonego, nigdy niekaranego i wzywanego na przesłuchanie w charakterze świadka, to boję się myśleć jak traktuje się podejrzanych - mówi Radosław Galant. Mężczyzna pół roku temu zgubił dowód osobisty, co zgłosił w urzędzie. Kilka dni temu o godz. 7 rano, gdy spał, bo do pracy szedł na popołudniową zmianę, ze snu wyrwał go dzwonek do drzwi.
- Gdy je otworzyłem mężczyzna machnął mi przed nosem jakąś blachą, coś tam wymruczał i zaczął się pakować do mieszkania mówiąc coś o nakazie i dowodzie - opowiada łodzianin. - Wystraszyłem się, bo blachę to każdy może na rynku kupić i powiedziałem: „Wyjdź pan”. Mężczyzna wsadził nogę w drzwi, a chwilę później pojawił się drugi. Bałem się, że jak wejdą do mieszkania, to nie wiadomo, co później się stanie.
WIĘCEJ O SPRAWIE - KLIKNIJ DALEJ