Koronawirus w łódzkim magistracie i w DPS przy ul. Przybyszewskiego. Sanepid jest zaniepokojony, epidemia w Łodzi galopuje
Oprócz DPS-u ogniska choroby wykryto też w Łodzi w zakładach pracy. Dwa przypadki wykryto u producenta słodyczy, dwa kolejne w firmie montażowej. Zaś pracownik firmy montażowej to bliski urzędniczki łódzkiego magistratu, która też jest chora.
- To pokazuje, że Łódź jest mała - mówi Urszula Jędrzejczyk, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Łodzi. Jak przyznaje trudno jest czasem dociec, kto kogo zaraził pierwszy.
Urszula Jędrzejczyk jest zmartwiona tą sytuacją. Bo jeszcze 25 maja w Łodzi i w powiecie łódzkim wschodnim było 267 zakażeń. 29 maja było ich już 307, a w środę (3 czerwca) - 361. To oznacza, że w ciągu tygodnia liczba przypadków wzrosła o prawie 100.
- To bardzo niepokojące - mówi Urszula Jędrzejczyk. Jak podkreśla po początkowym ognisku epidemii związanym ze środowiskiem muzycznym przez długi czas w Łodzi pojawiały się tylko pojedyncze przypadki. Teraz znów widać duże ogniska zakażeń.
- Staramy się robić wszystko, żeby sytuacja się poprawiła. Izolujemy osoby z otoczenia chorych i dużo badamy - zapewnia. Podkreśla jednak, że łodzianie nie boją się już epidemii i zachowują nieodpowiedzialnie. - W sklepach i pomieszczeniach zamkniętych nadal powinniśmy nosić maseczki. Wiele osób tego nie robi - zauważa.
Ale koronawirus atakuje nie tylko w Łodzi. We wtorek w szpitalu w Tomaszowie Mazowieckim potwierdzono 16 kolejnych przypadków. Liczba zachorowań w tym ognisku to już około 30 osób. Dlatego od piątku w Tomaszowie będzie działał mobilny punkt pobrań obsługiwany przez terytorialsów.
W środę (3 czerwca) podano informację o dwóch kolejnych zgonach na COVID-19 w regionie. To 89-latek z powiatu zgierskiego i 87-latek z Łodzi. Obaj mieli schorzenia współistniejące i zmarli w zgierskim szpitalu.