Kilkunastu łodzian pogryzionych przez małpy. Jedni je karmili, inni głaskali - rany po powrocie z wakacji leczą w zakaźnej izbie przyjęć.
Wielu łodzian wraca także z larwami (nicienie). Dostają się one do ciała gdy chodzi się po piasku zanieczyszczonym odchodami psów i kotów lub bezpośrednio na nim siada w kostiumie kąpielowym. Łodzianie trafiający na izbę przyjęć zakaźną (po wakacjach w Kenii, Tajlandii, Kambodży) larwy mieli w okolicach stopy, ale zgłosiła się również pacjentka, która larwę miała na pośladku.
- Nicień wygryza naskórek i drąży pod nim zygzakowate kanaliki wokół których tworzy się odczyn zapalny. Zmiana bardzo swędzi, więc pacjenci drapią skórę do krwi - wyjaśnia lekarz izby przyjęć. Tacy pacjenci otrzymują leki powodujące obumarcie larwy.
Wielu pacjentów zgłasza się także z trudno gojącymi się ranami, które powstały po ukłuciu przez jeżowce, niektóre ryby lub są skutkiem chodzenia boso po skałach.