Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorywcza praca tylko dla wybranych, więc jak dociągnąć do pierwszego?

Michał Kaźmierczak
Ofert pracy dorywczej i tymczasowej jest na rynku coraz mniej.
Ofert pracy dorywczej i tymczasowej jest na rynku coraz mniej. Łukasz Kasprzak
Niskie zarobki to zmora wielu mieszkańców Łodzi. Aby związać koniec z końcem, poszukują dodatkowych płatnych zajęć. Nasz reporter postanowił sprawdzić czy w Łodzi łatwo jest znaleźć dorywczą pracę.

W pośredniaku dla wybranych
Pierwsze kroki skierował do Powiatowego Urzędu Pracy przy ul. Kilińskiego. Zaopatrzony w CV ustawił się w długiej kolejce do jednego z okienek. Zanim dotarł do urzędnika, okazało się, że znalezienie dorywczego zajęcia, które pozwoli dorobić do pensji, nie jest tam możliwe. Kilka ofert: pomoc kuchni (1 tys. zł) lub portier (1,5 tys. zł) dotyczyło osób poszukujących stałej pracy i wymagało pełnej dyspozycyjności. Ktoś w kolejce doradził, by poszukać szczęścia przy tzw. pracach interwencyjnych. Dzięki nim można zatrudnić się przy robocie, za którą płaciłby urząd pracy. Propozycja brzmiała atrakcyjnie, jednak nie była dostępna dla każdego.
- W grę wchodzi tylko zatrudnienie pracownika na pełen etat - wytłumaczył Krzysztof Jakiel, kierownik PUP-u. - W dodatku trzeba spełnić jeszcze dodatkowe warunki, np. być bezrobotnym do 25. roku życia lub mieć na karku więcej niż pięć krzyżyków. Nic pośrodku.

Agencja pracy tymczasowej
Kolejnym punktem poszukiwań dorywczego zajęcia były działające w Łodzi agencje pracy tymczasowej. Na potencjalnych pracowników czeka w nich kilkanaście ofert. Można zatrudnić się na kilka godzin przy rozkładaniu towaru na półki w marketach, (od 5 zł za godz.) jako telemarketer (osoba prowadząca telefoniczną sprzedaż usług, wynagrodzenie prowizyjne) lub przy pilnowaniu dziecka (od 6 zł do 10 zł za godz.). Niestety, również i tam nasz reporter nie miał szczęścia. Według pracodawców był po prostu za stary na pracę tymczasową, bo skończył już... 35 lat.
- Zajęcia są przeznaczone dla studentów lub osób uczących się - wytłumaczyła pracownica agencji działającej przy ul. Zachodniej. - W ich przypadku pracodawca nie musi opłacać składek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Na własną rękę
Zrażony niepowodzeniami dziennikarz rozpoczął poszukiwania pracy na własną rękę. Ze świeżo wydrukowanym CV ruszył w podróż po sklepach, barach i pubach w Manufakturze i przy Piotrkowskiej. Szybko okazało się, że na pracę w sklepach w wymiarze kilku godzin dziennie szansy nie ma. Poza tym oferowane w nich zarobki (od 4 zł za godz.!) skutecznie zniechęciły go do stania za ladą. Pozostało więc zatrudnienie w restauracji jako kelner lub jako barman w pubie. Pierwsza z opcji odpadła ze względu na wiek. Posada barmana była jednak niemal na wyciągnięcie ręki. Manager jednego z klubów przy ul. Piotrkowskiej zaproponował reporterowi stawkę 5 zł za godz. Praca popołudniami i bez umowy. Teoretycznie co miesiąc mógłby dorobić około 400 złotych "do ręki". Problem w tym, że chętnych na posadę było już kilkunastu, a nasz reporter znajdował się na końcu kolejki.
Gdy wszystko wydawało się stracone, trafiła się propozycja pomocy przy rozładowaniu skrzynek z piwem i innymi napojami. Zarobił 15 zł i... małą coca-colę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany