Co szósty dorosły Polak wypija codziennie „małpkę”, czyli wódkę w najmniejszej buteleczce
Juliusz Kurzawa, sekretarz Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Łodzi, najbardziej oburzony jest tym, że wokół sklepów pełno jest pustych, często potłuczonych butelek po setkach. Ostatnio, w czasie spaceru w lesie, sekretarz trafił na polankę wręcz usłaną takimi buteleczkami, ale nie wie, jak problem można rozwiązać, bo ewentualne kaucjonowanie takich opakowań, to decyzja rządu.
- W mieście mamy 1772 placówki, sklepy, bary i restauracje, które sprzedają alkohol. To nie jest większe nasycenie niż w innych miastach - tłumaczy.
Sklepom, wokół których teren jest usłany pustymi butelkami, można odebrać koncesje, ale to zjawisko sporadyczne. Łatwiej ukarać pijaka pijącego pod sklepem. Ale trzeba złapać go na gorącym uczynku, a to też nie jest łatwe.
Sklepy z alkoholem kuszą klientów nie tylko ceną, ale także przyjazną nazwą. Na Bałutach właściciele swój nazwali „Setka” i trafili dokładnie w zapotrzebowanie klientów. Ale inne placówki nadążają za nimi, tworząc nawet „Ministerstwo śledzia i wódki”.
Czytaj na kolejnym slajdzie