Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autostrada A1, autostrada A2. Co kierowcy wyczyniają na autostradach? Nie uwierzycie!

Jacek Zemła
Jacek Zemła
Jazda autostradą, szczególnie w Polsce, tylko z pozoru jest bezpieczna i monotonna. Tak naprawdę przypomina walkę o przetrwanie i równie często o życie swoje i wiezionych w aucie najbliższych. Nigdy nie możemy być pewni, czy na naszym pasie nie pojawi się pędzący z przeciwka szaleniec, ani czy kierowca wyprzedzanej ciężarówki nie śpi w najlepsze, bo właśnie uraczył się po drodze butelką wódki.Najwięcej wiedzą o tym ci, którzy pół życia spędzają na autostradzie - pracownicy centrum nadzoru ruchu czy obsługujący punkty poboru opłat. Niektóre ich opowieści mrożą krew w żyłach i skłaniają raczej ku temu, żeby autostrady omijać szerokim łukiem. Nie brakuje tu „wariatów drogowych” oraz ludzi, którzy nigdy, przenigdy nie powinni dostać prawa jazdy. Wystarczy obejrzeć nagrania z kamer rozmieszczonych nad jezdniami i na węzłach, by przekonać się, że kierowcy potrafią mieć „fantazję”.- Najczęstszy obrazek, który uruchamia u nas alarm, to auto jadące pod prąd - mówi operator systemu monitoringu na A2. - Z niewiadomych powodów niektórzy mają problem z wjechaniem na autostradę normalnie, tak jak wszyscy, wychodzi im natomiast doskonale wjazd zjazdem, czyli podprąd. Mimo że po drodze jest kilka zakazów wjazdu i strzałki wymalowane w odwrotną stronę, na niektórych nie robi to wrażenia. Jadą twardo, aż znajdą się na pasie ruchu w odwrotną stronę. Niektórzy widząc samochody pędzące prosto na nich reflektują się i zjeżdżają na pobocze, ale są i tacy, którzy jadą mimo wszystko przez kilka albo kilkanaście kilometrów. Uruchamiamy wtedy tablice o zmiennej treści i pokazujemy tam napis o niebezpieczeństwie. Informacja od razu trafia też do policji autostradowej, która stara się jak najszybciej takiego delikwenta zatrzymać. Z reguły, o ile wcześniej nie zginie, traci prawo jazdy.Czytaj na kolejnym slajdzie
Jazda autostradą, szczególnie w Polsce, tylko z pozoru jest bezpieczna i monotonna. Tak naprawdę przypomina walkę o przetrwanie i równie często o życie swoje i wiezionych w aucie najbliższych. Nigdy nie możemy być pewni, czy na naszym pasie nie pojawi się pędzący z przeciwka szaleniec, ani czy kierowca wyprzedzanej ciężarówki nie śpi w najlepsze, bo właśnie uraczył się po drodze butelką wódki.Najwięcej wiedzą o tym ci, którzy pół życia spędzają na autostradzie - pracownicy centrum nadzoru ruchu czy obsługujący punkty poboru opłat. Niektóre ich opowieści mrożą krew w żyłach i skłaniają raczej ku temu, żeby autostrady omijać szerokim łukiem. Nie brakuje tu „wariatów drogowych” oraz ludzi, którzy nigdy, przenigdy nie powinni dostać prawa jazdy. Wystarczy obejrzeć nagrania z kamer rozmieszczonych nad jezdniami i na węzłach, by przekonać się, że kierowcy potrafią mieć „fantazję”.- Najczęstszy obrazek, który uruchamia u nas alarm, to auto jadące pod prąd - mówi operator systemu monitoringu na A2. - Z niewiadomych powodów niektórzy mają problem z wjechaniem na autostradę normalnie, tak jak wszyscy, wychodzi im natomiast doskonale wjazd zjazdem, czyli podprąd. Mimo że po drodze jest kilka zakazów wjazdu i strzałki wymalowane w odwrotną stronę, na niektórych nie robi to wrażenia. Jadą twardo, aż znajdą się na pasie ruchu w odwrotną stronę. Niektórzy widząc samochody pędzące prosto na nich reflektują się i zjeżdżają na pobocze, ale są i tacy, którzy jadą mimo wszystko przez kilka albo kilkanaście kilometrów. Uruchamiamy wtedy tablice o zmiennej treści i pokazujemy tam napis o niebezpieczeństwie. Informacja od razu trafia też do policji autostradowej, która stara się jak najszybciej takiego delikwenta zatrzymać. Z reguły, o ile wcześniej nie zginie, traci prawo jazdy.Czytaj na kolejnym slajdzie
Jazda autostradą, szczególnie w Polsce, tylko z pozoru jest bezpieczna i monotonna. Tak naprawdę przypomina walkę o przetrwanie i równie często o życie swoje i wiezionych w aucie najbliższych. Nigdy nie możemy być pewni, czy na naszym pasie nie pojawi się pędzący z przeciwka szaleniec, ani czy kierowca wyprzedzanej ciężarówki nie śpi w najlepsze, bo właśnie uraczył się po drodze butelką wódki.

AUTOSTRADA - gdy kierowca jedzie pod prąd

Najwięcej wiedzą o tym ci, którzy pół życia spędzają na autostradzie - pracownicy centrum nadzoru ruchu czy obsługujący punkty poboru opłat. Niektóre ich opowieści mrożą krew w żyłach i skłaniają raczej ku temu, żeby autostrady omijać szerokim łukiem. Nie brakuje tu „wariatów drogowych” oraz ludzi, którzy nigdy, przenigdy nie powinni dostać prawa jazdy. Wystarczy obejrzeć nagrania z kamer rozmieszczonych nad jezdniami i na węzłach, by przekonać się, że kierowcy potrafią mieć „fantazję”.

- Najczęstszy obrazek, który uruchamia u nas alarm, to auto jadące pod prąd - mówi operator systemu monitoringu na A2. - Z niewiadomych powodów niektórzy mają problem z wjechaniem na autostradę normalnie, tak jak wszyscy, wychodzi im natomiast doskonale wjazd zjazdem, czyli podprąd. Mimo że po drodze jest kilka zakazów wjazdu i strzałki wymalowane w odwrotną stronę, na niektórych nie robi to wrażenia. Jadą twardo, aż znajdą się na pasie ruchu w odwrotną stronę. Niektórzy widząc samochody pędzące prosto na nich reflektują się i zjeżdżają na pobocze, ale są i tacy, którzy jadą mimo wszystko przez kilka albo kilkanaście kilometrów. Uruchamiamy wtedy tablice o zmiennej treści i pokazujemy tam napis o niebezpieczeństwie. Informacja od razu trafia też do policji autostradowej, która stara się jak najszybciej takiego delikwenta zatrzymać. Z reguły, o ile wcześniej nie zginie, traci prawo jazdy.

Na autostradzie za... potrzebą

Równie częste są przypadki beztroskiego zatrzymywania się na poboczu, bo np. komuś zachciało się siusiu albo przyszło mu akurat do głowy poszukać czegoś w bagażniku. To śmiertelnie niebezpieczne, bardzo często dochodzi wtedy do najechań na stojące na pasie awaryjnym auto. Są i tacy, którzy wyprowadzają pieska i spacerują z nim wzdłuż jezdni. A szczytem głupoty jest przebieganie przez jezdnię i przeskakiwanie przez barierki, bo np. po drugiej stronie ktoś znajomy ma awarię...

Dużo do opowiedzenia mają również ci, którzy siedzą w budkach na punktach poboru opłat. Także tu dzieją się rzeczy, o których nie śniło się filozofom. Na przykład na jednej z bramek w okolicach Zgierza kierowca podjechał pod szlaban i okazało się, że nie ma przy sobie pieniędzy. Jest specjalna procedura w takiej sytuacji, istnieje możliwość wypisania wezwania do zapłaty, czyli czegoś w rodzaju biletu kredytowego, wydawanego gapowiczom w pociągu. Ale ten kierowca nie miał ochoty tracić czasu na ceregiele, tylko włączył wsteczny, wycofał i zaczął tyłem wracać do węzła, na którym wjechał!

- Czego my się tu nie naoglądamy - mówią pobierający opłaty. - Dość często zdarza się, że kierowcy próbują przejechać bez płacenia, wciskając się za innym pojazdem lub taranując szlaban. Niedawno doszło do sytuacji, że samochód wjechał pod zamknięty szlaban, który wybił mu przednią szybę. Odłamki poraniły kierowcę, trzeba było wezwać pogotowie i policję. A wszystko to z powodu 9,90 zł, bo tyle wynosi opłata za przejazd najdłuższym odcinkiem A2 z Konina do Strykowa.

Na bramkach nigdy nie jest nudno. Nie wiadomo, co naczyjej zmianie się wydarzy. Pracownicy wspominają strzelaninę pod szlabanem, do której doszło, gdy policja próbowała zatrzymać uciekającego kierowcę. Goniące go radiowozy dojechały po kilku sekundach od pojawienia się auta, które stanęło pod szlabanem. Policjanci od razu otworzyli ogień, a pracownik punktu poboru ze strachu skulił się napodłodze w swojej budce.

- Emocje są, szczególnie w dniach, gdy Polacy wracają z wakacji czy z majówki, albo z masowych imprez, jak choćby niedawny festiwal Pol’And’Rock - mówią obsługujący system poboru opłat. - Czasem wyładowują na nas swoje sfrustrowanie korkami na drodze, a czasem w samochodach jest tak wesoło, że aż strach o ich bezpieczeństwo na drodze...

Praca „na budkach” ma też jednak i swoje dobre strony. Dość często A2 jeżdżą celebryci, znani politycy czy gwiazdy showbiznesu. Nieraz miło zagadają, czy dadzą swoją najnowszą płytę z autografem.

- Raz jechał ambasador bardzo egzotycznego kraju i miał u nas pod Zgierzem przygodę. Okazało się, że nie ma przy sobie gotówki, a jego karta kredytowa wydana przez bank nadrugim końcu świata była odrzucana przez nasz system płatności. Utknął na dobre. Pomogliśmy mu w tej stresującej sytuacji wystawiając fakturę na przelew. Pojechał dalej w kierunku Warszawy. Zapłacił jeszcze tego samego dnia.

Swoje obserwacje mają też policjanci, którzy patrolują autostradę w nieoznakowanych radiowozach. To trudna służba, bo często trzeba gnać zakierowcą, który jedzie 200 km na godzinę i wydaje mu się, że jest królem szosy. To ryzykowne, w każdej chwili można wpaść w poślizg czy uderzyć w bariery, ale tak niebezpiecznego kierowcę trzeba zatrzymać.

- Najczęstsze grzechy to oczywiście prędkość, siedzenie na zderzaku poprzedzającego samochodu oraz jazda lewym pasem, nawet, gdy prawy jest wolny. Na to reagujemy zawsze i karzemy słono - mówi policjant z 5-letnim stażem.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany