Autostrada A1, autostrada A2. Co kierowcy wyczyniają na autostradach? Nie uwierzycie!
Jazda autostradą, szczególnie w Polsce, tylko z pozoru jest bezpieczna i monotonna. Tak naprawdę przypomina walkę o przetrwanie i równie często o życie swoje i wiezionych w aucie najbliższych. Nigdy nie możemy być pewni, czy na naszym pasie nie pojawi się pędzący z przeciwka szaleniec, ani czy kierowca wyprzedzanej ciężarówki nie śpi w najlepsze, bo właśnie uraczył się po drodze butelką wódki.
Najwięcej wiedzą o tym ci, którzy pół życia spędzają na autostradzie - pracownicy centrum nadzoru ruchu czy obsługujący punkty poboru opłat. Niektóre ich opowieści mrożą krew w żyłach i skłaniają raczej ku temu, żeby autostrady omijać szerokim łukiem. Nie brakuje tu „wariatów drogowych” oraz ludzi, którzy nigdy, przenigdy nie powinni dostać prawa jazdy. Wystarczy obejrzeć nagrania z kamer rozmieszczonych nad jezdniami i na węzłach, by przekonać się, że kierowcy potrafią mieć „fantazję”.
- Najczęstszy obrazek, który uruchamia u nas alarm, to auto jadące pod prąd - mówi operator systemu monitoringu na A2. - Z niewiadomych powodów niektórzy mają problem z wjechaniem na autostradę normalnie, tak jak wszyscy, wychodzi im natomiast doskonale wjazd zjazdem, czyli podprąd. Mimo że po drodze jest kilka zakazów wjazdu i strzałki wymalowane w odwrotną stronę, na niektórych nie robi to wrażenia. Jadą twardo, aż znajdą się na pasie ruchu w odwrotną stronę. Niektórzy widząc samochody pędzące prosto na nich reflektują się i zjeżdżają na pobocze, ale są i tacy, którzy jadą mimo wszystko przez kilka albo kilkanaście kilometrów. Uruchamiamy wtedy tablice o zmiennej treści i pokazujemy tam napis o niebezpieczeństwie. Informacja od razu trafia też do policji autostradowej, która stara się jak najszybciej takiego delikwenta zatrzymać. Z reguły, o ile wcześniej nie zginie, traci prawo jazdy.
Czytaj na kolejnym slajdzie