Przerwany mecz na stadionie Widzewa podczas meczu z Lechią-FILM
Ma to być kara za odpalenie rac i świec dymnych podczas niedzielnego meczu łódzkiej drużyny z Lechią Gdańsk. W dwudziestej minucie spotkania na stadionie przy al. Piłsudskiego odpalono świece dymne na trybunie za bramką Lechii. To utrudniło piłkarzom grę i sędzia zdecydował się przerwać spotkanie. Przerwa trwała blisko sześć minut i o tyle arbiter przedłużył pierwszą część spotkania.
Widzew z tych samymch powodów będzie się też tłumaczył przed Komisją Ligi. I tu pewnie kar (finansowych?) nie uniknie.
Wojewoda Chełmińska wyjątkowo surowo podchodziła do sprawy bezpieczeństwa na starym, trudnym do zabezpieczenia stadionie przy al. Piłsudskiego. W ciągu ostatnich dwóch lat wojewoda trzy razy zamykała trybuny, w tym raz nawet cały obiekt.
Nie tak dawno komendant wojewódzki w jednej z łódzkich gazet mówił o rzuceniu rac na stadionie w Przedborzu: – Czy czyjeś życie lub zdrowie było zagrożone? To był chuligański wybryk, przez który mecz został przerwany na kilka minut, ale nie może to być powodem rezygnacji z rozgrywek. Nie dajmy się zwariować, niech zwycięży sport.
Po ostatnim wniosku widać zmienił zdanie, uznając, że rzucanie rac zagraża zdrowiu i życiu i czyni ze stadionu obiekt wyjątkowo niebezpieczny.
Uważamy, że trzeba tępić ze wszystkich sił stadionowe chuligaństwo i surowo karać tych, którzy łamią prawo. Ale stosowanie odpowiedzialności zbiorowej dowodzi jedynie bezsilności państwa wobec patologicznych zjawisk, które mają miejsce na sportowych arenach i wokół nich.
Władze Widzewa postanowiły wstrzymać sprzedaż biletów na spotkanie z Cracovią
- Paradoksem jest to, że UEFA może powiedzieć, że race są złe, a my – jako kraj – bezmyślnie dostosowujemy się do wszystkiego, co UEFA nam zaleca również w rozgrywkach krajowych. FIFA i UEFA to organizacje, która w zasadzie przed nikim nie odpowiadają i są w stanie wymusić na rządach państw narodowych zmiany w legislacji. Dla socjologów siła organizacji transnarodowych to ciekawy materiał do badań. Niestety nie ma żadnych rozgrywek alternatywnych, nie ma piłki poza FIFA i UEFA dlatego jesteśmy ich niewolnikami - mówi w rozmowie z Legia.Net Dominik Antonowicz, socjolog UMK, znawca środowisk kibicowskich.
- Myślenie, że piłka na zachodzie Europy jest piękna, czysta i sterylna, a u nas jest stadionowa dzicz, jest błędne i nieprawdziwe. To tworzenie równoległej rzeczywistości, która nie istnieje. Trzeba mieć świadomość, że chuligaństwo występuje niemal we wszystkich krajach, w wielu pojawiają się incydenty antysemickie czy nawet rasistowskie. Polska nie jest jakiś wyjątkiem w Europie, u nas te zjawiska mają dość specyficzną formę ze względów politycznych oraz historycznych - uważa.
UEFA zamyka stadiony tylko w Europie Wschodniej? - Taka jest tendencja, łatwiej jest karać kraje mniejsze i peryferyjne. Zamknięcie i otwarcie stadionu w Charkowie pokazuje, że zamykanie stadionów to decyzja polityczna i biznesowa. Na wielu stadionach w Rosji i Ukrainie pojawiają się incydenty rasistowskie, ale UEFA wykazuje spory dystans do nich. Tam są jednak za dużo pieniądze i spore interesy. Zamknięcie stadionu w Charkowie uważałem jednak za słuszne, bo zarzuty były poważne, ale w trakcie autoryzacji zmieniono jednak decyzje, co tylko potwierdza, że w politycznym świecie piłki nożnej są równi i równiejsi - mówi Antonowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Hakiel złożył ukochanej arabską przysięgę miłości! Poznali się 6 miesięcy temu...
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"
- To on stworzył Dagmarę Kaźmierską. Dziś nie chce się do niej przyznać
- Znamy prawdę o stanie zdrowia Santor. Piosenkarka pokazała się publicznie po operacji