43-latek inaczej przedstawia zdarzenia z feralnego dnia. - Od pasierba dowiedziałem się, że Kasia była na weselu ze swoim znajomym.
Następnego dnia poszli na spacer do parku, a później on u nas nocował - mówił przed sądem oskarżony. - Wieczorem poszedłem do baru i wypiłem 6 piw. Zadzwoniłem do Kasi, ale stwierdziła, że to ona będzie decydowała, z kim się spotyka. Przenocowałem w garażu. Rano kupiłem jeszcze jedno piwo i poszedłem porozmawiać z żoną.
Daniel N. twierdzi, że w drodze przewrócił się i rozbił butelkę. To nią krótko po tym zaatakował kobietę. - Powiedziałem, żeby zostawiła kochanka, bo rodzina jest najważniejsza, a ona zaczęła ze mnie drwić. Wtedy przystawiłem jej butelkę do gardła - mówił w sądzie. - Rzuciła „nie przy dzieciach” i wciągnęła mnie do łazienki. Przewróciliśmy się, a ja runąłem całym ciałem na żonę. To wtedy musiała wbić się ta butelka. Zobaczyłem krew na swoich rękach. Kasia rzuciła: „Teraz to na pewno pójdziesz siedzieć”. Przestraszyłem się i uciekłem.
Mężczyzna przebywa w tymczasowym areszcie. Grozi mu od 8 lat więzienia nawet do dożywocia. O jego losie zdecyduje Sąd Okręgowy w Opolu.