1/5
Widzew nie zdołał awansować do I ligi. Byli piłkarze Widzewa krytyczni wobec władz klubu.
2/5
Krzysztof Kamiński:...

Krzysztof Kamiński:
- Do tej pory nie wierzę, że taki kapitał został zmarnowany. Byłem przekonany, że Widzew bez problemów wejdzie do I ligi. Tak się nie stało i jestem w szoku. Często ostatnio pytano mnie, jak to możliwe, by z piętnastomiliowym budżetem nie awansować? Wszystkich odsyłam do klubowych decydentów, wszak to oni muszą znać odpowiedź na to pytanie. Przykro to mówić, ale już od początku rządów nowych ludzi było widać, że coś idzie nie tak. Wiele decyzji zaskakiwało. Brakowało rozeznania tematu. Znajomości piłki nożnej nie da się nauczyć siedząc za biurkiem. My braliśmy udział w reaktywacji tego klubu, ale dość szybko powiedziano nam, że nie jesteśmy potrzebni RTS. Wielka szkoda, że nie chciano korzystać z naszego ogromnego doświadczenia. Wypada liczyć, że wkrótce dojdzie do rozliczeń. Odrzucono pomoc widzewiaków z krwi i kości, tych, którzy w pocie czołowa pracowali i tworzyli wspaniałą historię tego klubu. Jest nas, widzewiaków z wielkimi sportowymi osiągnięciami, dużo. Wszyscy mieszkają w Łodzi i każdy z nas ma ten klub w sercu.

- Dobrze byłoby, aby jednak w tak trudnej chwili, kibice nie odwrócili się od Widzewa. Wszak fani to nie tylko duma klubu, ale jego motor napędowy. W żadnym wypadku nie można zmarnować takiego wielkiego kapitału ludzkiego, całym sercem oddanego klubowi. Skoro sympatycy byli głównymi sponsorami klubu, to mają prawo żądać rozliczeń. Jestem zdania, że byli piłkarze powinni mieć znacznie większy wpływ na prowadzenie klubu. Powiem otwarcie. Jesteśmy dotego przygotowani merytorycznie, są wśród nas ludzie z najwyższymi kwalifikacjami trenerskimi. Dopuśćmy do kierowania klubem tych, którzy potrafią to robić! Ci, którzy teraz to robili, nie podołali wyzwaniu i dlatego powinni przekazać władzę w ręce fachowców. Wymaga tego widzewska racja stanu. Klub musi się rozwijać, bo wszyscy czekamy na ekstraklasę. Jeśli nie my mamy to zrobić, to kto? Jeśli teraz nie przeprowadzimy gruntownych zmian, to kiedy one mają nastąpić? Widzewa nie stać na trwonienie kapitału.

ZOBACZ NA KOLEJNYCH SLAJDACH

3/5
Sławomir Chałaśkiewicz...

Sławomir Chałaśkiewicz

- Kiedy oglądało się w tej rundzie piłkarzy Widzewa, to wyraźnie widać było brak odpowiedniego zaangażowania, woli walki, przygotowania motorycznego, raziły też braki techniczne. Nie zauważyłem również pomysłu na grę. Kiedy o tym mówiłem wcześniej, spłynęła na mnie ogromna fala hejtu. Osądzono mnie i postawiono po stronie wrogów Widzewa. Sądzę, że źle zaplanowano zimowy okres przygotowawczy. Działacze i trenerzy zapewniali o monitorowaniu procesu treningowego, wyniki zawodników były wyśmienite, a wszyscy byli zachwyceni faktem, że mają drużynę, która będzie rządziła w II lidze. Nikt nie zadał sobie jednak trudu, by zweryfikować te wszystkie fakty i dlatego później zderzenie z rzeczywistością okazało się bardzo bolesne. Dziwię się mocno, że w trakcie sezonu nie próbowano pracować nad poprawą słabych stron drużyny. Nie można przecież zapominać, że trenerski sztab drużyny był bardzo rozbudowany. Próbowano nam wmawiać, że zawodnicy z podstawowej jedenastki mają słabą psychikę, która przekłada się na kiepskie wyniki sportowe drużyny. Po co zatem ich zatrudniono w klubie? Smutne jest to, że większość z nich twierdziła przed sezonem, że dla klubu gotowa jest na wiele, a może jeszcze więcej. Niestety skończyło się na deklaracjach. Kiedy przychodziło do ligowych pojedynków, zapał, wola walki, zaangażowanie ginęło. Nikt nie pokusił się o profesjonalny audyt, by zdiagnozować niemoc tej drużyny. Odnoszę wrażenie, że głównie liczono na widzewskich kibiców. Ich doping miał paraliżować rywali i ułatwiać zadanie naszej drużynie. Było jednak odwrotnie. Olbrzymi doping naszych fanów dodawał skrzydeł rywalom, widzewiaków uziemiał, odbieram im piłkarskie atuty.

- Wszystko wskazuje na to, że działacze popełnili ogromny błąd przy zatrudnianiu piłkarzy. Płacili zawodnikom za to, że przyszli do klubu, a nie za to, co mieli do wykonania. Pewnie chcieli pokazać, że w Widzewie będzie na bogato. Taka praktyka nie obroniła się. Zapomniano, że w sporcie najlepszym systemem motywacji jest premia za zwycięstwo. Niezbyt szczęśliwie dobierano też trenerów. Niektórzy mieli być na lata, ale nic z tego nie wyszło. Ruchy związane ze zmianami szkoleniowców były bardzo nerwowe i na pewno nie było w nich wiele profesjonalizmu. Po przyjściu do Widzewa Jacka Paszulewicza gra drużyny zamiast poprawić się, wyraźnie się pogorszyła. Trener nie miał wpływu na to, co się działo na boisku. Nie dziwimy się zatem, że nie ma awansu do I ligi. Widzew potrzebuje szkoleniowca z autorytetem, człowieka, który wie jak wyzwolić w piłkarzach chęć wygrywania. W Widzewie nie można się uczyć fachu.

ZOBACZ NA KOLEJNYCH SLAJDACH

4/5
Wiesław Wraga...

Wiesław Wraga
- Trudno w tej chwili mówić o Widzewie dobrze. Założenia stawianie przed sezonem nie zostały wykonane. Popełniono wiele błędów. Teraz już wiemy, że nie było w klubie spójnej polityki organizacyjno-sportowej. Sukces ma wielu ojców, ale do porażki nikt się nie chce przyznać. Widzew nie miał człowieka odpowiedzialnego za drużynę, który znałby się na piłce nożnej. Wielokrotnie, jako byli piłkarze tego klubu, próbowaliśmy podpowiadać decydentom Widzewa, co zrobić, aby było lepiej. Jednak nasz głos nie interesował nikogo, pomijano nasze sugestie i drobne podpowiedzi. Nieudany sezon pociągnął za sobą rozliczenia. Głównymi winowajcami niepowodzenia klubu uznano piłkarzy. Ja się nie zgadzam z takim stawianiem sprawy i jestem przeciwny postulatom, by wszystkich zawodników wyrzucić z klubu. Należy przecież pamiętać, że to nie ich wina, iż w trakcie przygotowań popełniono wiele błędów. Trzeba też mieć na uwadze to, że wiele do życzenia pozostawiał proces selekcji piłkarzy, którzy mieli zapewnić awans do pierwszej ligi. Marazm w klubie trwał już od jesieni i zdaje się, że żaden z decydentów nie dostrzegał go. Poklepywano się po plecach i chwaloną liczbą sprzedanych karnetów, jakby ten fakt miał być gwarancją awansu piłkarskiej drużyny. Dlatego wymogiem chwili jest rozliczenie ludzi, którzy sprowadzili do klubu zawodników niegwarantujących odpowiedniej jakości sportowej. Oczywiście ci piłkarze bardzo chcieli grać i walczyć, ale marka Widzew znacznie przerastała ich możliwości. Chyba już teraz wszyscy wiedzą, że transfery w Widzewie powinni opiniować ludzie, którzy się na tym znają. W Widzewie zapomniano o starej zasadzie, że ilość nie przekłada się w jakość! Z taką liczbą zawodników nie dało się normalnie pracować, wiem co mówię, bo przecież sam jestem szkoleniowcem i prowadzę piłkarskie zajęcia.

- Na pewno system finansowania piłkarzy nie był odpowiedni. Jestem zdania, że zawodnicy powinni podnosić pieniądze z boiska i dobrze zarabiać, ale tylko w momecie, gdy drużyna odnosić będzie sukcesy. Płacenie za samo bycie widzewiakiem jest niepoważnym rozwiązaniem. Pieniądze powinny być za dobrze wykonaną pracę. Może warto, aby kibice dowiedzieli się, kto miał tak wspaniały gest, płacił, a nie wymagał. Mamy w Łodzi ludzi, tu na miejscu, ale ich doświadczenia zupełnie się nie wykorzystuje. Szuka się ludzi w Polsce, skoro mieliśmy swoich oddanych ludzi tu na miejscu. Także apeluję do kibiców, by nie odwracali się od Widzewa. To jest nasz ukochany klub i trzeba mu nadal pomagać, być z nim i wspierać go.

ZOBACZ NA KOLEJNYCH SLAJDACH

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

To nie może być prawda! Znów nie wysłuchaliśmy Mazurka Dąbrowskiego na PGE Narodowym

To nie może być prawda! Znów nie wysłuchaliśmy Mazurka Dąbrowskiego na PGE Narodowym

Zorza polarna nad Polską i Łodzią ZDJĘCIA

Zorza polarna nad Polską i Łodzią ZDJĘCIA

Oto dziewczyna Szymańskiego. Daria jest modelką z Ukrainy

Oto dziewczyna Szymańskiego. Daria jest modelką z Ukrainy

Zobacz również

Siatkarki ŁKS Commercecon i Gort Budowlanych w reprezentacji Polski ZDJĘCIA

Siatkarki ŁKS Commercecon i Gort Budowlanych w reprezentacji Polski ZDJĘCIA

Tłumy kibiców na Grand Prix Polski. Co działo się przed PGE Narodowym |ZDJĘCIA

Tłumy kibiców na Grand Prix Polski. Co działo się przed PGE Narodowym |ZDJĘCIA