Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzew bez szans z Radomiakiem. Bolesna lekcja dla czterokrotnych mistrzów Polski. Goście bez litości dla gospodarzy w Łodzi

Bartosz Kukuć
Bartosz Kukuć
grzegorz gałasiński
W meczu siedemnastej kolejki piłkarskiej ekstraklasy Widzew przegrał na stadionie przy al. Piłsudskiego w Łodzi z Radomiakiem Radom 0:3. Prawie szesnaście tysięcy kibiców na trybunach liczyło na znacznie więcej. Po tym meczu łodzianie zajmują dziesiątą pozycję w tabeli krajowej elity.

Niby to podopieczni Daniela Myśliwca mieli tzw. optyczną przewagę, ale kontry zespołu z Radomia były zabójcze. Gospodarze niezwykle boleśnie przekonali się, co się liczy w futbolu. Radomiak zwyciężył jak najbardziej zasłużenie. Wypada liczyć, iż taki zimny prysznic sprawi, że widzewiacy wykrzeszą siły i jeszcze w tym roku będą w stanie ucieszyć wiernych sympatyków.

Nie ulega wątpliwości, że jednym z największych pechowców spotkania Widzewa z Radomiakiem był doświadczony obrońca czterokrotnych mistrzów Polski Paweł Zieliński. W 72 minucie groźnie strzelił bowiem na bramkę gości, ale piłka trafiła w słupek. Może, gdyby strzał był chociaż trochę bardziej precyzyjny, to łodzianie mogliby myśleć o lepszym wyniku. Z drugiej strony, to tylko „gdybanie”. Latem Zieliński przedłużył umowę z Widzewem do końca tego sezonu (z opcją jej przedłużenia). Ciekawe więc, czy zostanie w łódzkim klubie.

Nie zagraliśmy aż tak bardzo złego spotkania, tak jak wynik to pokazuje. Przeciwnik po prostu wykorzystał wszystkie nasze błędy, wypunktował nas. To dobry materiał do analizy. Nie ma co gdybać i myśleć o niewykorzystanych sytuacjach. Ja uderzyłem w słupek, piłka nie wpadła do siatki i przegraliśmy 0:3. Bardzo to boli. Dostałem swoją szansę, ale mecz przegraliśmy, trudno, żebym był zadowolony. Nie można też winy zwalać na boisko - stwierdził 33-letni Zieliński

Czy może dziwić, że po takiej wpadce z Radomiakiem fani Widzewa mają smutne miny? Mimo, że to trudna sztuka, podejmiemy próbę ich pocieszenia.

Po pierwsze - nigdy w ekstraklasie trener Myśliwiec nie przegrał dwóch meczów z rzędu, a prowadząc Widzew nie doznał porażki w Pucharze Polski, choć eksperymentował w składzie. Po drugie - to fakt, że łodzianie pod jego wodzą przegrali zasłużenie (i najwyżej) dziesiąty mecz, ale w następnych spotkaniach potrafili się „sprężyć”, strzelali bramki i umieli zdobywać punkty. Tak było po występach z Piastem w Gliwicach i Wartą Poznań w Łodzi. Stawiajmy więc, że tak będzie i po Radomiaku, czyli na początek „zimowej wiosny” w Krakowie z Puszczą (11 grudnia, poniedziałek, godzina 19). Po trzecie - jedyny widzewiak, który rozegrał pełne mecze w minionych 10 kolejkach ekstraklasy, czyli Mateusz Żyro, został w sobotę ukarany trzecią żółtą kartką. Poprzednią ujrzał w spotkaniu z Wartą w Łodzi i w następnej kolejce on i jego koledzy pokonali 1:0 Stal. Nie mamy nic przeciw temu, by w najbliższą środę było podobnie w Mielcu w starciu 1/8 finału Pucharu Polski (godzina 15), gdzie Żyro grał trzy sezony przed przyjściem do Łodzi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany