Widzew. Bardzo smutne wnioski po porażce łódzkich piłkarzy z Zagłębiem w Lubinie

Widzew nie wygrał dziewiątego meczu z rzędu, a do tego doznał czwartej kolejnej porażki. Ta przegrana była zarazem drugą wyjazdową z rzędu, kiedy drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia nie zdobyła gola, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry.

Obiekt w Lubinie nie jest w tym sezonie twierdzą: Zagłębie wygrało tam po 2:1 tylko z Wisłą w 10. kolejce i z ostatnią Miedzią w 22. kolejce. Żadną pociechą jest, że łodzianie stworzyli wyjątkowo dużo sytuacji, które zmarnowali dwa razy Jordi Sanchez, Paweł Zieliński i Ernest Terpiłowski, a piłka odbiła się od słupka po strzale Bartka Pawłowskiego.

Łódzki beniaminek jest cieniem drużyny z jesieni, kiedy zwyciężył dziewięć razy i kończył rundę na trzecim miejscu, tracąc siedemnaście bramek (teraz 21 w trzynastu kolejkach). W przerwie w Lubinie zmieniono Marka Hanouska i nie ma już wiosną widzewiaka, który rozegrałby trzynaście pełnych meczów. Oprócz Czecha, we wszystkich trzynastu tegorocznych spotkaniach wystąpili jedynie Serafin Szota, Dominik Kun i Pawłowski

Może w Lubinie powinno się dać szansę trenującemu z zespołem i pobierającemu całkiem spore pieniądze środkowemu pomocnikowi Patrykowi Lipskiemu, zdobywcy dwóch goli w dziesięciu meczach jesieni? Trener rywali Waldemar Fornalik zrezygnował przecież z Lipskiego pracując z Piastem i była okazja udowodnienia, że szkoleniowiec widzewiaków sprzed lat i selekcjoner kadry się pomylił. Jakoś w Widzewie nikt nie wpadł na taki pomysł i drużyna, która przegrała w Łodzi 0:3, teraz wygrała rewanż 2:0.

W najbliższy poniedziałek Widzew zmierzy się na Dolnym Śląsku z Miedzią Legnica, czyli zespołem, który już spadł z ekstraklasy (19). Jeśli łodzianie tam nie zwyciężą, to nie wygrają już chyba ani razu do końca tego sezonu