Sylwester dawniej, czyli jak witano Nowy Rok w przedwojennej Łodzi. Archiwalne zdjęcia
Reporter, który pełnił sylwestrowy dyżur w nocy z 1930 na 1931 rok dobrze wywiązał się z zadania. Miał oczy szeroko otwarte..Zauważył, że na niejednym stoliku zamiast szampana stało zwykłe „Ostromencko” lub szklanka herbaty. Najhuczniej bawiono się w „Malinowej”.
- Wprawdzie nie było tego „stimungu” jaki panował w tym lokalu w dawnych czasach, lecz na ogół goście byli bardzo zadowoleni – relacjonował sylwestrową noc reporter „Ekspressu”. - W filharmonii organizatorzy maskarady nie mogli narzekać na brak gości. Początkowo było dość przestronnie, lecz stopniowo napływały coraz większe fale publiczności, tak że wśród nocy sala była niemal zupełnie zapełniona.
W sylwestra 1933 roku narzekano w Łodzi na pogodę, Po mroźnych dniach, opadach śniegu nastąpiła bowiem gwałtowna odwilż.
O ile ten nagły skok temperatury z dwudziestu stopni Celsjusza poniżej zera do kilku powyżej zera ma w sumie tę dobrą stronę, że pozwala człowiekowi bez nauszników i obawy odmrożenia końca nosa, paradować w rozpiętym płaszczu – pisano w „Echu”. - To z drugiej strony niemożliwe jest ze spokojem ducha przejść nawet chodnikiem ulic zamienionych w jakieś brudne, cuchnące kałuże. Z balkonów strumieniami leją się na głowę gęste, grube krople nieokreślonego koloru ciecze, stanowiące mieszaninę sadzy, pyłu ulicznego i rozwodnionych płatków śnieżnych.
Początek lat trzydziestych to czas kryzysu. Dlatego jak zauważono rok 1934 dla wielu łodzian zaczął się od wzięcia kolejnej pożyczki...
CZYTAJ DALEJ >>>