Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowery, portfele, pieluchy i... ciupaga. Biuro Rzeczy Znalezionych sprzedaje zgromadzone przedmioty

Karolina Brózda
Karolina Brózda
Wśród wystawionych do sprzedaży rzeczy dominowały rowery i portfele. Było też trochę biżuterii, kilka zegarków, a także dwa opakowania dziecięcych pieluch, damskie sandałki oraz... ciupaga. Nikt jednak nie był nią zainteresowany, mimo że kosztowała tylko 6 zł. Bo tym, co miało zachęcić licytujących do kupowania, były właśnie atrakcyjne ceny wystawionych rzeczy: w większości nie przekraczały one 10-20 zł, wyjątkiem były rowery (100 zł) oraz wspomniany już zegarek Omega.Magistrat organizuje aukcje dwa razy w roku, poprzednia odbyła się w maju br. Celem licytacji  jest sprzedanie przedmiotów zgromadzonych w Biurze Rzeczy Znalezionych, po które właściciele nie zgłosili się w ciągu trzech lat od zgubienia.
Wśród wystawionych do sprzedaży rzeczy dominowały rowery i portfele. Było też trochę biżuterii, kilka zegarków, a także dwa opakowania dziecięcych pieluch, damskie sandałki oraz... ciupaga. Nikt jednak nie był nią zainteresowany, mimo że kosztowała tylko 6 zł. Bo tym, co miało zachęcić licytujących do kupowania, były właśnie atrakcyjne ceny wystawionych rzeczy: w większości nie przekraczały one 10-20 zł, wyjątkiem były rowery (100 zł) oraz wspomniany już zegarek Omega.Magistrat organizuje aukcje dwa razy w roku, poprzednia odbyła się w maju br. Celem licytacji jest sprzedanie przedmiotów zgromadzonych w Biurze Rzeczy Znalezionych, po które właściciele nie zgłosili się w ciągu trzech lat od zgubienia. Karolina Brózda
Męski zegarek Omega był najdroższą rzeczą sprzedaną podczas aukcji przedmiotów z Biura Rzeczy Znalezionych, która odbyła się w Urzędzie Miejskim. Starało się o niego dwóch licytujących. Cena początkowa wynosiła 110 zł, zegarek trafił do nowego właściciela za 210 zł.

W sali przetargowej Urzędu Miejskiego przy ul. Piotrkowskiej 153 pojawiło się około 10 osób. Każda z nich dostała numer, którym posługiwała się podczas licytacji. Przeznaczone do sprzedaży przedmioty można było obejrzeć wcześniej, natomiast podczas aukcji prowadzący wyświetlał ich zdjęcia na rzutniku. Przy każdej fotografii opisywał krótko przedstawioną na niej rzecz, podawał cenę wywoławczą i pytał zgromadzonych, czy przystępują do licytacji. Jeśli nikt się nie zgłosił, przechodził do kolejnego slajdu. Gdy uczestnicy manifestowali zainteresowanie, potwierdzał je uderzeniami młotka. Kilka razy zdarzyło się, że dany przedmiot chciały kupić dwie osoby. Wtedy licytowana rzecz trafiała do tej, która zgodziła się zapłacić wyższą cenę. Pierwszym sprzedanym wczoraj przedmiotem był górski rower. Za 110 zł wylicytował go pan z numerem 5.

– Będzie jak znalazł na prezent pod choinkę dla wnuka – powiedział z uśmiechem po aukcji.
Wśród wystawionych do sprzedaży rzeczy dominowały rowery i portfele. Było też trochę biżuterii, kilka zegarków, a także dwa opakowania dziecięcych pieluch, damskie sandałki oraz... ciupaga. Nikt jednak nie był nią zainteresowany, mimo że kosztowała tylko 6 zł. Bo tym, co miało zachęcić licytujących do kupowania, były właśnie atrakcyjne ceny wystawionych rzeczy: w większości nie przekraczały one 10-20 zł, wyjątkiem były rowery (100 zł) oraz wspomniany już zegarek Omega.

Magistrat organizuje aukcje dwa razy w roku, poprzednia odbyła się w maju br. Celem licytacji jest sprzedanie przedmiotów zgromadzonych w Biurze Rzeczy Znalezionych, po które właściciele nie zgłosili się w ciągu trzech lat od zgubienia.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany