Zniszczył wiatę i odjechał... Kamera to nagrała! [FILM, zdjęcia]
– Sąd powiadomił dyrekcję aresztu, że nastąpiła pomyłka i za kraty trafiła niewłaściwa osoba. Przestępca, za którego zostałem wzięty, nazywa się tak samo jak ja, a jego rodzice mają takie same imiona jak moi. Inne mamy tylko daty i miejsce urodzenia – opowiada Krzysztof Wieczorek.
W nocy 10 lipca 2013 r. około godz. 2, w drodze z pracy, pan Krzysztof spotkał na al. Kościuszki kolegów.
– Zaczęliśmy rozmawiać. Wówczas podjechał radiowóz. Gdy policjanci sprawdzili moje dane, usłyszałem, że jestem... poszukiwany listem gończym! Pomyślałem, że to żart, aby funkcjonariuszka zatrzasnęła kajdanki na moich rękach – opowiada Krzysztof Wieczorek. – Od strażnika, który przyjmował mnie w areszcie, dowiedziałem się, że jestem złodziejem i przyłapano mnie na okradaniu aut z lusterek i wycieraczek. Zostałem zamknięty w celi. Miałem do dyspozycji cuchnącą pryczę, śmierdzącą ubikację i zimną wodę w kranie. W nocy nie zmrużyłem oka.
Kpt Bartłomiej Turbiarz, rzecznik dyrektora okręgowego Służby Więziennej w Łodzi, mówi, że pracownicy działu ewidencji Aresztu Śledczego, którzy zakładali akta personalne osadzonego, zauważyli, że niektóre dane nie zgadzają się z wymienionymi w wyroku skazującym (prawdziwy złodziej lusterek miał do odsiedzenia piętnaście dni).
– Wystąpili do sądu z zapytaniem, czy za kratki trafiła właściwa osoba. Sąd natychmiast nakazał zwolnić mężczyznę – zaznacza kpt Bartłomiej Turbiarz.
Krzysztof Wieczorek wystąpił do sądu o odszkodowanie. Domaga się też przeprosin od komendanta miejskiego policji w Łodzi. Ten jednak poinformował go pisemnie, że policja... nie złamała prawa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?