Sąd nie uwierzył w tłumaczenia pracodawcy i dał wiarę pracownikowi, który na bieżąco notował, ile godzin przepracował.
W firmie zajmującej się holowaniem uszkodzonych pojazdów zatrudnił się D. P. Do jego obowiązków należała obsługa wypadków komunikacyjnych i awarii samochodów.
Jak wyglądała jego praca? Czytaj więcej na następnej stronie
P. nie przyjeżdżał do firmy, lecz pracę rozpoczynał w swoim mieszkaniu, gdzie oczekiwał na telefon lub sms od przełożonego z podaną lokalizacją, gdzie ma się udać w celu wykonania naprawy lub holowania pojazdu klienta. Samochód służbowy był zaparkowany pod blokiem. D. P. otrzymywał średnio 4-5 zleceń do wykonania w ciągu dnia. W weekendy liczba zleceń była wyższa i wynosiła średnio 5-6. W sytuacji, gdy nie otrzymał on od przełożonego informacji o nowej lokalizacji, mógł udać się do domu i czekać na następne zlecenie. D.P. był jedynym pracownikiem spółki, który nie przyjeżdżał codziennie do siedziby firmy. Pozostali kierowcy rozpoczynali pracę o godzinie 8. lub 16. w tzw. „bazie”, skąd wyruszali na miejsce zlecenia. W przerwach pomiędzy zleceniami wracali do siedziby spółki. Pracownicy , wyjątkiem D.P., podpisywali się codziennie na liście obecności.
Czytaj więcej na następnej stronie
W trakcie zatrudnienia w spółce D.P. z własnej inicjatywy zaczął prowadzić notatnik, w którym zapisywał przepracowane godziny nadliczbowe. Od października 2015 r. do grudnia 2017 r. , , wypracował według swoich wyliczeń 33 tys. zł netto, za które nie dostał wynagrodzenia. Z końcem 2017 r. D.P. . rozwiązał umowę o pracę, w potem wystąpił do spółki o wypłatę wynagrodzenia za pracę w godzinach nadliczbowych.
Co twierdził pracodawca?
Czytaj więcej na następnej stronie
Sąd, do którego trafił spór o wypłatę tej kwoty, nie uwierzył prezesowi spółki twierdzącemu, że to D.P. narzucił firmie określony sposób pracy, a następnie próbuje wyłudzić nienależną mu kwotę. Pracodawca twierdził też, że D.P. na swoje życzenie pełnił w domu dyżury, które teraz opisuje jako pracę w nadgodzinach -w to również sąd nie uwierzył. Za niewiarygodne sąd uznał twierdzenia prezesa., że strony umowy o pracę uzgodniły, że D.P. będzie świadczył pracę w ramach dyżuru domowego, a wynagrodzenie będzie otrzymywał wyłącznie za godziny spędzone „w terenie” przy wykonywaniu zleceń naprawy lub holowania. Nie ma na to żadnych dowodów.
KLIKNIJ DALEJ