Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż z czujnikiem w siedzeniu

Jan Zielarz
Pracować w firmie farmaceutycznej, mieć służbowe auto i jeździć z lekami po kraju - to marzenie niejednego młodego człowieka poszukującego dobrze płatnej pracy. I nielicznym rzeczywiście udaje się taką robotę dostać.

- Zarobki przyzwoite, bo ok. 6 tys. zł na rękę - opowiada jeden ze szczęściarzy. - Auto służbowe też jest. Ale myliłby się ten, kto myśli, że mogę nim wozić dzieci do przedszkola. Każdy wóz wyposażony jest w GPS i firma doskonale wie, jaką trasą jadę. Wykorzystanie pojazdu do celów prywatnych jest możliwe, tyle że kosztuje 50 gr za kilometr... W końcu jest to auto służbowe - powie ktoś - i nie ma niczego złego w tego typu kontrolowaniu pracowników. OK. Niektóre firmy posuwają się jednak jeszcze dalej. Montują czujniki w drzwiach i siedzeniach służbowych samochodów. W drzwiach po to, by wiedzieć, czy np. kierowca po dotarciu do celu wysiadł z kabiny, by przeprowadzić rozmowę handlową, czy tylko dojechał pod przychodnię i zdrzemnął się. Natomiast czujniki w siedzeniach pozwalają sprawdzić, ile osób jechało w aucie - bo może przedstawiciel firmy dorabia sobie na lewo i wozi kogoś na tzw. łebka? Są to w sumie prymitywne formy kontroli. Czyż nie lepiej młodemu pracownikowi wszczepić w jakiś organ czip, dzięki któremu będzie można filmować wszystkie jego zachowania, a obraz i dźwięk natychmiast przesyłać do centrali? Młodzi ludzie nie będą się przeciw temu buntować. Oni przepadają za elektronicznymi gadżetami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany