Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podejrzane samobójstwo. Czy w apteczce była trucizna...?

George B. Stanley
Poniżej opowiadanie kryminalne - na początek majówki:)

Młody człowiek, który został do mnie skierowany przez inspektora na staż, wyglądał na przejętego. - Wygląda na typowe samobójstwo - powiedział Curtis Lee, patrząc na mnie pytająco.

- Dlaczego pan tak sądzi? - powiedziałem spokojnie.

Chyba trochę go zbiłem z pantałyku. - Z kilku powodów. Po pierwsze stan zdrowia ofiary.

- Uważa pan, że choroba Johna McGregora, jego zaawansowany nowotwór, automatycznie kwalifikuje go jako potencjalnego samobójcę?

- Automatycznie nie, ale jeśli wiedział, co go czeka, może po prostu postanowił skrócić sobie życie, bojąc się bólu?

Westchnąłem. - OK, to może być jeden powód. A inne?

- Kolejny wiąże się z pierwszym. McGregor wiedział, że już nie wstanie z łóżka, więc być może nie chciał być ciężarem dla swojej młodej i pięknej żony.

- To zakwalifikowałbym raczej jako powód do morderstwa.

Teraz wyraźnie go zaskoczyłem, bo aż otworzył usta ze zdumienia.

- Chce pan powiedzieć, że Sandra McGregor zabiła swojego męża?

- Nie, tego nie powiedziałem.

- Ale dał pan to wyraźnie do zrozumienia...

- Chyba źle pan usłyszał. Ma pan jeszcze jakieś wątpliwości?

Teraz to on głęboko westchnął. - Powód zgonu. Trucizna to wygodny sposób popełnienia samobójstwa.

- Obawiam się, że nie rozumiem - pozwoliłem sobie na podniesienie brwi.

- Tak tak, ja wiem, że to źle zabrzmiało, ale chodzi mi o to, że to jest sposób, który nie wymaga specjalnych przygotowań ani większego wysiłku.

- Ale żeby wziąć truciznę z apteczki w łazience, trzeba było wstać z łóżka, a przecież McGregor od dość dawna już był praktycznie do niego przykuty - postarałem się, żeby Curtis Lee usłyszał w moim głosie wątpliwości.

- Zgadza się, ale przecież nie wiemy, czy McGregor, wiedząc o swojej nieuleczalnej chorobie, nie przygotował się do popełnienia samobójstwa już dużo wcześniej. Zresztą chciał być skuteczny, bo truciznę znaleziono zarówno w szklance jak i w dzbanku.

Zapadła cisza.

- No dobrze, to w takim razie kolejny powód, dla którego sądzę, że to było samobójstwo. Zeznania Sandry McGregor. Niech pan posłucha - stażysta otworzył akta i zaczął czytać. „Jak zwykle po obiedzie zaniosłam Johnowi świeżą wodę w dzbanku, a później pracowałam na dole w gabinecie przy komputerze. Miałam sporo roboty, bo zebrało mi się trochę zaległości w tłumaczeniach, więc nawet nie zauważyłam, jak czas szybko przeleciał. Kiedy się zorientowałam, że to już pora kolacji, poszłam na górę, a tam John już nie żył”.

Curtis Lee przewrócił dwie kartki i czytał dalej. „Nie wiem, skąd mąż miał truciznę. Kilka dni temu po raz ostatni był u niego dobry kolega, William Swift. Długo siedział, może to on mu coś przyniósł. Pamiętam, jak kilka tygodni temu mówił mi, że bardzo współczuje Johnowi, że on by takiego bólu nie wytrzymał”.

Milczałem, więc młody człowiek kontynuował. - Mamy jeszcze raport techników w sprawie odcisków palców. Zarówno na dzbanku z wodą, jak i na szklance, są tylko odciski McGregora.

Nabrałem powietrza. - No to teraz jestem już niemal pewien, że to nie było samobójstwo, że to żona pomogła mężowi odejść z tego świata.

- Naprawdę? Skąd pan to wie, komisarzu? - Curtis Lee miał bardzo zdziwioną minę.

- Pomijając już wątpliwości dotyczące zdobycia trucizny i dostępu do niej, gdyby McGregor popełnił samobójstwo, z pewnością wsypałby truciznę tylko do szklanki, a nie także do dzbanka, bo i po co? A druga sprawa - gdyby zeznanie pani McGregor było prawdziwe, zarówno naszklance, jak i na dzbanku, powinny być również jej odciski palców. Jeśli ich nie było, to znaczy, że je starła, a więc jest podejrzana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany