18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po raz drugi z rzędu rugbiści Budowlanych wicemistrzami Polski [zdjęcia]

pas
Budowlani wygrali 20 meczów ligowych i pucharowych pod rząd. Dwukrotnie pokonali Lechię Gdańsk, ale na tych osiągnięciach kładzie się cieniem finałowy pojedynek, decydujący o tytule mistrza Polski. Łodzianie nie wykorzystali atutu własnego boiska, dopingu 6 tysięcy widzów i przegrali mecz o tytuł mistrza Polski z gdańszczanami 22:27.

Mecz rozpoczął się niestety od nieudanego ataku Stępnia, ale łodzianie potrafili odzyskać piłkę. Po kolejnej akcji z 30 metrów punkty drop golem próbował zdobyć Sokhadze, ale piłka przeleciała obok słupów. Budowlani atakowali dalej, lecz rugbiści Lechii byli czujni i nie dawali naszym zawodnikom zbliżyć się do pola punktowego.

Niestety, pierwszy atak Lechii przyniósł gdańszczanom punkty. W 8 minucie łodzianie popełnili błąd z lewej strony boiska, pozwolili na to, żeby przedarł się na pole punktowe Kwiatkowski i położył piłkę na wprost słupów bramki. Podwyższenie było skuteczne. Lechia otworzyła wynik, prowadząc 7:0.

W odpowiedzi łodzianie wywalczyli rzut karny. Między słupy kopał Sokhadze i trafił. Budowlani przegrywali 3:7.
Trwała twarda walka o piłkę w środku pola. Formacja młyna żadnej z drużyn nie chciał ustąpić pola. Po znakomitym przekopie Sokhadze łodzianie dwa razy znaleźli się w polu punktowym Lechii, ale nie zdołali przyłożyć piłki. Walka trwała pięć metrów od końcowej linii. Szczęście było blisko, ale nie udało się przebić przez betonowy mur rywali.
W tej sytuacji łodzianie wybrali wykonanie rzutu karnego. Z prawej strony boiska kopał Sokhadze i niestety nie trafił między słupy. Szansa została stracona. W kolejnej akcji łodzianie zagrali piłkę do przodu i znów nie mogli się cieszyć ze zdobytych punktów.

Pełne trybuny, odpowiedzialność za wynik wyraźnie paraliżowały gospodarzy, którzy nie mogli wyprowadzić szybkiego, składnego ataku. Szukali punktów w rzutach karnych. Tym razem z lewej strony kopał między słupy Sokhadze i trafił. Przewaga Lechii zmalała do jednego punktu (6:7).
Gruzin zachęcony powodzeniem zdecydował się kopać piłkę na bramkę zza połowy boiska. Niestety próba była wyjątkowo nieudana. Ataki łodzian w końcówce pierwszej połowy meczu kończyły się zagraniem piłki do przodu.

Drop golem próbował zdobył punkty Stępień, ale kop był nieudany. Goście zatem kończyli pierwszą połowę z jednopunktową przewagą. Cóż z tego, że Lechia przeprowadziła jeden składny atak, skoro był on wyjątkowo skuteczny. Z przewagi łodzian w polu niewiele wynikało.
Druga połowa rozpoczęła się od nieudanej próby drop gola Sokhadze, w następnej akcji po rzucie karnym Gruzin już się nie pomylił i Budowlani w 43 min wyszli na prowadzenie 9:7.

Po nieudanej próbie odzyskania piłki przez łodzian rzut karny dla rywali wykorzystał Chartier i Lechia znów prowadziła (9:10). W kolejnej akcji przez obronę łodzian przedarł się Hebda i zaliczył w drugiej udanej akcji drugie przyłożenie dla gdańszczan.
Jeden szybki, zdecydowany atak znów dał przewagą rywalom. Podwyższenie było formalnością. Przewaga gości wzrosła do ośmiu punktów.

Budowlani próbowali zmniejszyć jąstawiając na kolejny rzut karny. Kop Sokhadze z 40 metrów był skuteczny. Łodzianie przegrywali już tylko 12:17. Po fantastycznym przekopie Sokhadze wreszcie uruchomione zostało skrzydło. Kozakiewicz złapał piłkę i pognał w pole punktowe.
Sokhadze podwyższył, miał trochę szczęścia, bo piłka odbiła się od słupka i łodzianie odzyskali prowadzenie w meczu19:17.

Upał i zmęczenie sprawiły, że bezkompromisowa walka toczyła się w środku pola. Ataki łodzian kończyły się niestety podaniami piłki do przodu. Widać było, że zespół, który przeprowdzi skuteczną akcjęwygra.
Niestety pod własnym polem piłkę przejął szybki jak wiatr Kwiatkowski i Lechia po raz trzeci przyłożyła piłkę w polu punktowym Budowlanych. Akcja przyniosła siedem punktów i prowadzenie gości 24:19 na sześć minut przed końcem spotkania.

Łodzianie nie dawali za wygraną. Kolejny rzut karny wykonywał Sokhadze i znów trafił. Przewaga Lechii zmalała do dwóch punktów. Chartier odpowiedział udanym kopem z karnego i znów przewaga Lechii wynosiła 5 punktów (22:27.)

Niestety w ostatniej akcji sędzia przyznał piłkę rywalom i łodzianie drugi raz z rzędu musieli uznać wyższość drużyny z Wybrzeża.
Już za tydzień Budowlani będą mieli okazję do rewanżu. W Gdańsku w finale Pucharu Polski zagrają z Lechią. Nie będzie im łatwiej o sukces. Wystąpią bez grających we Francji Kamila Bobryka i Kacpra Ławskiego oraz kilku kontuzjowanych czołowych graczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany