Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po meczu Widzewa. Sił wystarczło na jedną połowę

Jan Hofman
Po 45 minutach spotkania w Kielcach łódzcy kibice byli w siódmym niebie. Widzew prowadził 2:0 i wydawało się, że sukces jest pewny. Niestety, w drugiej części drużyna kompletnie zawiodła , roztrwoniła bramkową zaliczkę i ostatecznie musiała się zadowolić jednym punktem.

Przed meczem łodzianie nie ukrywali, po co wybierali się do Kielc. Bramkarz Patryk Wolański mówił wprost: – Przepracowaliśmy solidnie te dwa tygodnie. Jedziemy do Kielc po swoje, chcemy walczyć o trzy punkty. Przed przerwą mogło się wydawać, że zapowiedzi i rozbudzanie kibicowskich nadziei nie były bezpodstawne. Na boisku widzieliśmy waleczny, grający z polotem, ładnie dla oka i co najważniejsze strzelający gole Widzew. Choć podopieczni trenera Artura Skowronka grali w Kielcach, jednak to oni dyktowali warunki na boisku. Widzewiacy już daleko do własnej bramki rozbijali akcje gospodarzy, a sami przy każdej nadarzającej się okazji atakowali. I trzeba przyznać, że akcje ofensywne łodzian mogły się podobać. Kibice Widzewa zacierali z radości ręce, bo na tak prezentującą się drużynę czekali długo, bardzo długo. Defensywa, z  Wolańskim na czele, grała pewnie i spokojnie. Z wielką chęcią pod kielecką bramkę zapędzali się pomocnicy, co wyraźnie wzmacniało siłę uderzeniową drużyny z al. Piłsudskiego. Było nieźle, choć można była narzekać na skuteczność. I właśnie jej brak oraz skromne siły łódzki piłkarzy przesądziły o ich niepowodzeniu, bo trudno uznać ten wynik za korzystny. Prawda jest brutalna – remis w Kielcach przybliżył widzewiaków do pierwszej ligi.

Pierwszą groźną akcję w tym meczu przeprowadzili gospodarze. W dobrej sytuacji znalazł się Maciej Korzym, ale na szczęście dla łodzian jego uderzenie z dystansu nie było celne. Chwilę później to łodzianie stanęli przed szansą zdobycia gola. Dwadzieścia metrów od bramki Korony znalazł się Mateusz Cetnarski, lecz zagranie kapitana widzewiaków nie było precyzyjne, toteż wbiegający w pole karne Eduards Visnakovs nie miał szansy na oddanie strzału. Szkoda, bo sytuacja mogła być wyśmienita. W dziewiątej minucie łodzianie zachowali czyste konto dzięki dobrej interwencji Patryka Wolańskiego. Łódzki bramkarz zdołał odbić piłkę po strzale z przewrotki, oddanym przez Kamila Sylwestrzaka.
Jednak dwie minuty później to goście cieszyli się z prowadzenia. W pole karne Korony wpadł Visnakovs. Szarżującego widzewiaka próbował powstrzymać Wojciech Małecki. Bramkarz kielczan (dopiero po raz drugi w tym sezonie zagrał w podstawowej jedenastce) sfaulował widzewiaka i sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Mateusz Cetnarski i pewnym strzałem zapewnił gościom prowadzenie. Gol uskrzydlił jeszcze łodzian, którzy osiągnęli zdecydowaną przewagę. Zawodnicy Korony byli wyraźnie w szoku, toteż widzewiacy napierali. W odstępie kilku chwili goście powinni zdobyć trzy kolejne gole. Jednak Bartłomiej Kasprzak, Eduards Visnakovs. ani Piotr Mroziński (był sam na sam z bramkarzem Korony) nie potrafili umieścić piłki w siatce. W 29 minucie Visnakovs zrehabilitował się za wcześniejsze nieudane próby pokonania bramkarza kielczan. Po dynamicznej akcji wpadł w pole karne i ładnym uderzeniem lewą nogą zdobył drugiego gola dla Widzewa.
Druga część meczu zaczęła się dobrze dla gości. Piłkę w środku pola przejął Marcin Kikut i ruszył w kierunku bramki rywala. Dwa metry przed polem karnym zdecydował się na silny strzał, ale i tym razem zabrakło precyzji. Później dwukrotnie w wyśmienitych sytuacjach znalazł się Visnakovs, ale także on nie zdołał pokonać Małeckiego. Nic w tym momencie nie zapowiadało, że łodzianie zupełnie staną. A jednak, widzewiakom wyraźnie zabrakło sił i wycofali się na własne przedpole, myśląc tylko o jednym, czyli utrzymaniu korzystnego wyniku. Nadzieje nie trwały jednak długo. Korona błyskawicznie wykorzystała sytuację. Ruszyła do zdecydowanego szturumu widzewskiej bramki. W sześćdziesiątej pierwszej minucie wysiłki kielczan zostały ukoronowane bramką Malarczyka. Obrońca Korony po dośrodkowaniu Golańskiego z rzutu rożnego z bliskiej odległości zdobył bramkę na 1:2. Od tej pory żółto-czerwoni dominowali na boisku. W 74 minucie strzałem głową wyrównał Maciej Korzym.

Widzew kończył mecz w Kielcach w dziesiątkę. W 88 minucie kontuzji uda doznał grający od początku drugiej połowy Veljko Batrović. Czarnogórzec opuścił boisko na noszach, a trener Artur Skowronek wykorzystał do tego czasu trzy możliwości zmian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany