Pierwszy tydzień bez maseczek - jak zachowują się łodzianie? Czy ktoś jeszcze nosi maskę? ZDJECIA

Od 28 marca nie trzeba już ich nosić
Pierwszy tydzień bez maseczek

Gdy w miniony poniedziałek, 28 marca, łodzianie wyruszyli do pracy i szkół, jeszcze odruchowo sprawdzali, czy mają w kieszeniach maseczki. Dwa lata z pandemią koronawirusa wyrobiły w nas nawyk nakładania ich na twarz. W większości miejsc jednak bez nich nie mogliśmy się poruszać. Jeszcze do ubiegłej niedzieli obowiązywały wszędzie – w sklepach, w biurach, w urzędach, w kościołach, a miejscach nauki, kultury, centrach handlowych, środkach komunikacji… A tu z wiosną – taki luz! Nareszcie

Minister zdrowia obwieszczając zniesienie maseczek, zapewnił, że decyzja ta poprzedzona była analizą statystyk zachorowań. 23 marca zaobserwowano, że średnia liczba dziennych zakażeń spadła poniżej 10 tysięcy. Powrót dzieci do szkół i napływ uchodźców - jak zaznaczył szef resortu - nie zmieniły tendencji spadkowej. Coraz mniej jest też zleceń lekarskich na testy w kierunku COVID-19.

Ministerstwo rekomenduje jednak cały czas noszenie maseczek w miejscach, gdzie nie można zachować dystansu społecznego. Bierze tu pod uwagę m.in. transport zbiorowy.

- Gdy wsiadałam do tramwaju automatycznie sięgałam do torebki po maseczkę – mówi mieszkanka Janowa, która dojeżdża do centrum, gdzie pracuje. Ale nie tylko ja. Zauważyłam, że inni pasażerowie też tak robili. Całkiem sporo osób nakłada je wciąż. Tym bardziej, że z głośników nadal puszczany jest komunikat, że zasłanianie nosa i ust w MPK jest obowiązkowe.

Mnie zawsze maseczka przeszkadzała, utrudniała oddychanie, w trakcie podróży robiła się mokra. Cieszę się, że nie muszę jej zakładać.

- A ja wciąż się z maseczką nie rozstałem – przyznaje emerytowany nauczyciel jednej ze szkół łódzkich. - Mam ponad 70 lat, masę chorób przewlekłych i na covid nie chorowałem. Głupio byłoby teraz się zakazić. Zakrywam nos i usta w sklepach, gdzie jest dużo ludzi, w kinie czy w teatrze.

W masce do apteki i lekarza

Usta i nos trzeba nadal trzeba zasłaniać jedynie w podmiotach leczniczych, np. w przychodni, szpitalu, poradni, ale też w aptece. Dlatego masek jeszcze nie należy się pozbywać.

- Weszłam po lekarstwo i nie założyłam maseczki, zapomniałam – przyznaje klientka apteki przy alei Wyszyńskiego. - Gdy się zorientowałam, przeprosiłam i sięgnęłam po nią do kieszeni. W środku nie było nikogo prócz mnie, a obsługa nadal pozostaje oddzielona przezroczystą płytą.

- Nie zwracamy uwagi klientom, czasem tylko przypominamy, że jeszcze w kwietniu maseczki obowiązują – mówi farmaceutka z apteki na Górnej. - Sami też je wciąż nosimy.

Kierownicy miejskich przychodni zapowiedzieli, że nie będzie taryfy ulgowej dla pacjentów czy personelu. Wszyscy chodzą w maskach.

- Przychodnia to jest skupisko ludzi, choć umawiamy pacjentów na godziny, istnieje możliwość zakażenia się – tłumaczą. - A pandemia nie skończyła się. Zakażeń wciąż mamy dużo, objawy mogą być takie same jak przy przeziębieniu albo zakażeniu wirusowym.

Potwierdzają to statystyki resortu zdrowia. Tylko w Łodzi ostatnio rejestrowano po około 200 zakażeń dziennie, a w całej Polsce – po kilka tysięcy – np. w środę - 5742, w czwartek – 4997. Nadal też sporo osób, chorych na covid umiera – wczorajsze dane mówią o 133 osobach…

- Zanim weszłam do przychodni została mi zmierzona temperatura oraz musiałam włożyć maseczkę – opowiada pacjentka poradni pulmonologicznej przy szpitalu w Łagiewnikach. - Poza tym wchodzili raczej sami pacjenci, bez osób towarzyszących.

Odkażone ręce w sklepach

Swobodnie już poczuli się klienci centrów handlowych, dyskontów i mniejszych sklepów. Większość z nich już nie zasłania twarzy, choć trafiają się osoby, które podczas zakupów maskę zakładają – szczególnie, gdy wokół robi się tłoczno.

- Obowiązek noszenia maseczek w obiektach zamkniętych, w związku z tym osoby przebywające w centrum handlowym nie muszą już zakrywać nosa i ust. Pamiętajmy jednak, że zniesienie obowiązku noszenia maseczek nie zwalnia nas z ostrożności i dbania o bezpieczeństwo swoje i innych - mówi Jagoda Olesiak, kierownik marketingu w Porcie Łódź. - W Porcie Łódź nie rezygnujemy ze wzmożonej dezynfekcji powierzchni wspólnych, jak strefy odpoczynku, toalety czy food court. Na terenie centrum niezmiennie znajdują się także dystrybutory do dezynfekcji rąk, zachęcamy klientów do częstej dezynfekcji dłoni zarówno po wejściu do centrum, jak również przed i po zakupach w poszczególnych sklepach.

Z naszych obserwacji wynika, że dezynfekowanie rąk weszło klientom w nawyk.

- Stacje ze środkiem odkażającym pozostają w naszych salonach i widzimy, że są potrzebne – klienci korzystają wchodząc i wychodząc – mówi Tomasz Łuczyński z firmy jubilerskiej Domańscy. - Utrzymaliśmy też pleksy oddzielające stanowiska doradczyń klientów. Zmieniło się zatem tylko to, że pracownicy salonów oraz klienci nie noszą już maseczek. Poza tym wszystkie wyroby jubilerskie są dezynfekowane po prezentacjach – ale takie standardy obowiązywały u nas zawsze, niezależnie od pandemii.

Większość z nas życzyłaby sobie, abyśmy mogli pożegnać maseczki już na zawsze. Jednak eksperci nie wykluczają, że jesienią pandemia może się nasilić i wtedy obostrzenia związane z ich używaniem mogą powrócić.