Napis na tablicy głosi: "Teren zostanie zamknięty w dniu 29.04.2018 r. Prosimy o nie parkowanie pojazdów od powyższego terminu. Pojazdy zostawione na terenie będą wydawane po kontakcie telefonicznym [tu numer - przyp. red.] z Łódzkim Zakładem Usług Komunalnych przedstawicielem Urzędu Miasta Łodzi". Nikt nie wie, jak go odczytywać.

- To można tu parkować czy nie? - zastanawiał się głośno wczoraj przyjezdny spoza Łodzi. - A jak tu zaparkuję, to grozi mi jakiś mandat, czy coś? Wywiozą mi samochód? To gdzie mam zaparkować, jak tu nigdzie przy ulicy nie ma miejsca?
- Tu już nie ma parkingu, został zlikwidowany - informowała mężczyznę kobieta, która właśnie wsiadała do auta na pustym placu. - Ktoś się może przyczepić.
- To tu już nie ma parkingu? - dziwiła się z kolei młoda kobieta, która właśnie zostawiła na placu swój samochód i kierowała się w stronę ul. Piotrkowskiej. No nic, trudno. Mam szybką sprawę do załatwienia, zaraz wrócę. Może nic się nie stanie.

Śpieszymy z wyjaśnieniami. Informacja na tablicy była przeznaczona dla tych, których auta mogły pozostać na placu w momencie zamknięcia parkingu. Obecnie jest to tylko pusty plac, pozostałość po parkingu, który tam funkcjonował. Urząd Miasta Łodzi wymówił dzierżawę przedsiębiorcy, który go prowadził, albowiem zalegał z comiesięcznymi opłatami na rzecz miasta. Parking przestał zatem istnieć, ale pozostała pusta działka, którą zamknięto stawiając na wjeździe klamrę zamkniętą na kłódkę.

Zasadniczo teren ten powinien pozostać nieużytkowany, ale jak się okazuje głód miejsc parkingowych w centrum miasta jest już tak dotkliwy, że ktoś zadbał, aby pusta działka nie leżała odłogiem...