Palenie w szpitalach Łodzi i regionu jest powszechne, choć grozi to 500 zł mandatu, a czasem kończy się tragicznie
Takie przypadki zdarzają się – choć ekstremalnie rzadko – także w szpitalach. Do tragicznego pożaru doszło w marcu 2019 roku w szpitalu w Kutnie. W płomieniach zginął tam 37-letni pacjent. Jak ustaliła prokuratura dzień przed tragedią zachowywał się nielogicznie i agresywnie, personel przywiązał go więc do łóżka. W nocy o pożarze zaalarmował jego współlokator z sali. Niestety 37-latek miał już poparzone 70 proc. powierzchni ciała, mimo przewiezienia na OIOM rano zmarł. Na spalonym łóżku znaleziono papierosy i nadpaloną zapalniczkę. Pół roku później biegły stwierdził, że przyczyną pożaru był papieros zapalony przez jedną z osób przebywających na sali, z którego żar zapalił na pościel.
Dodatkowo strażacy gaszący pożar w Łagiewnikach wciąż pamiętali pożar z listopada 2020 roku, do którego doszło na oddziale covidowym Centralnego Szpitala Klinicznego w budynku CKD w Łodzi. Tam podłączony do butli z tlenem pacjent próbował właśnie zapalić papierosa. Bezmyślne zachowanie skończyło się w miarę szczęśliwie na oparzeniu ręki, nadpaleniu piżamy, łóżka, pościeli i instalacji.
To wyjątkowe wypadki, ale wiadomo, że pacjenci w szpitalach palą nagminnie. I utrudniają w ten sposób pracę lekarzom.