Palenie w szpitalach Łodzi i regionu jest powszechne, choć grozi to 500 zł mandatu, a czasem kończy się tragicznie
Tragiczny w skutkach pożar wybuchł w nocy z 26 na 27 grudnia w Centrum Leczenia Chorób Płuc i Rehabilitacji w Łodzi. Tuż po północy ogień pojawił się w dwuosobowej sali na pierwszym piętrze pawilonu C. Na sali leżał samotnie 72-letni pacjent i włączona była aparatura tlenowa. Przebieg pożaru był wyjątkowo gwałtowny, a zniszczenia ogromne. 72-latek zginął w pożarze, dwie pielęgniarki zostały podtrute dymem i były hospitalizowane, podobnie jak lekarka, która zgłosiła złe samopoczucie. W sumie ewakuowano 40 osób, w tym 32 pacjentów i osiem osób z personelu. Przez jeden dzień szpital zawiesił przyjęcia, oddział na którym doszło do pożaru do tej pory nie wrócił w pełni do normalnej pracy.
Ustalono, że źródło ognia znajdowało się w obrębie łóżka chorego. Jednak mimo dwukrotnych oględzin miejsca zdarzenia przez biegłego z zakresu pożarnictwa prokuratura nie podała jeszcze ostatecznej przyczyny pożaru. Straż pożarna zanotowała możliwe „zaprószenie ognia”. Zaś strażacy, którzy byli na miejscu wysnuli hipotezę, że pacjent mógł po prostu zapalić papierosa.