Około 150 pracowników socjalnych z Miejskiej Opieki Pomocy Społecznej manifestowało przed urzędem miasta. Domagali się podwyżek płac

Po 500 zł podwyżki wynagrodzeń w tym roku i o tyle samo w kolejnych, do 2023 roku domagali się wczoraj pracownicy socjalni Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Zgromadzili się o godz. 9. na dziedzińcu Urzędu Miasta Łodzi żądając spełnienia ich postulatów i spotkania z władzami miasta. Nikt jednak do nich nie wyszedł. Po godzinnej manifestacji weszli więc do budynku UMŁ i swoje żądania, spisane w formie petycji, przekazali dyrektorowi MOPS Andrzejowi Kaczorowskiemu.

Protest zorganizował zarząd Związku Zawodowego Pracowników Socjalnych MOPS w Łodzi. Domagał się podniesienia wynagrodzeń co najmniej do średniej krajowej.

- Młodzi pracownicy dostają minimalne wynagrodzenie. Moja pensja, po 30 latach pracy, ukończonych studiach podyplomowych, wynosi 3200 zł brutto - wyjaśniała Alicja Nowakowska z władz związku.

- Pracownicy MOPS, ze wszystkimi dodatkami np. za pracę w terenie, używanie własnej odzieży, staż pracy itp. zarabiają średnio 4000 tys. zł brutto. Jednak staramy się, by ich płace systematycznie rosły - przekonywał dyrektor A. Kaczorowski.

Tymczasem pracownicy socjalni działający w trudnych warunkach, często zagrażających ich bezpieczeństwu, żądali by ich wynagrodzenie sięgnęło co najmniej średniej krajowej i było o tysiąc złotych wyższe niż obecnie. Uważali także, że wprowadzenie komputeryzacji pracy jest niesprawiedliwe, bo nie zostali dodatkowo przeszkoleni, a poza tym za pracę w terenie na laptopie nie mają dodatkowego wynagrodzenia. Twierdzili też, że MOPS zatrudnia osoby powiązane z fundacjami i wicedyrektorem, otrzymujące wysokie wynagrodzenia, które nie mają profesjonalnych kompetencji.

Manifestacja żadnych konkretnych efektów nie dała. Andrzej Kaczorowski obiecał jedynie, że zapozna się z postulatami.