Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzkie psy muszą zrobić im miejsce. Kto ma kota na punkcie kota

Bohdan Dmochowski
autor, archiwa domowe
Dwa tygodnie temu łódzki kociak imieniem Simba odniósł największe zwycięstwo w historii polskiego kociarstwa; na światowej wystawie w Moskwie zdobył tytuł Best Of The Best Kitten & Junior Grand Prix Royal Canin 2014.

Życzenia świąteczne. Wierszyki na Boże Narodzenie. Życzenia bożonarodzeniowe
Potrawy wigilijne. 12 dań na wigilię lista, przepisy

– Ja i mój syn Patryk jesteśmy przeszczęśliwi – wyznała po powrocie ze stolicy Rosji Monika Koc, opiekunka 5-miesięcznej championki.

Szczęście za złotówkę

Simba poza wysokim na półtora metra pucharem dostała czek na równowartość około 20 tys. euro, co było kolejnym historycznym wyczynem łódzkiego mruczka rasy Ragdoll. W cieple jej sławy wygrzewać się może teraz ponad 6,1 miliona polskich kotów domowych. Depczą już po ogonach psom, których przewaga w ostatnich piętnastu latach stopniała z 2 milionów do jednego. Natomiast Łódź wyrasta na stolicę kociarstwa, gdyż szacunkowo mieszka z nami najmniej 100 tysięcy kotów (statystycznie w co trzecim z 300 tys. łódzkich gospodarstw domowych jest najmniej jeden kot), a psów o 10 tysięcy mniej.
Do niedawna modelowa łódzka rodzina składała się z mamusi, tatusia, dwojga dzieci i psa. Obecnie nie psa, lecz puchatego przytulasa zapraszają już pod swój dach zastępy samotnych na razie biznesmenek i biznesmenów, prawnicy, bankowcy, lekarze, naukowcy i tysiące zwykłych zjadaczy chleba bez tytułów i wypchanych portfeli, ale za to z wielkim sercem.

Szczęście za złotówkę

Dziewięć na dziesięć mruczków łódzkich ma wpisane w książeczkę zdrowia: „kot europejski”, co oznacza, że popularne dachowce.
Tak jak Maks, trzyipółletni kocur Klaudii, uczennicy VI klasy łódzkiej podstawówki.
– Córka zaciągnęła nas trzy i pół roku temu do sklepu zoologicznego, oczywiście po wymarzonego kociaka – opowiada pani Kasia, mama Klaudii. – Zapłaciliśmy za to nasze szczęście symboliczną złotówkę. Jak córka szła spać, Maks kładł się koło niej – i odwrotnie. Teraz gdy Klaudia jest w szkole, kot siedzi na środku pokoju i po prostu czeka jak wmurowany, aż do chwili, gdy usłyszy jej głos.

Boluś pocieszyciel

Po sąsiedzku z Maksem mieszka czarno-biały Boluś. Trafił do pani Grażyny po wypadku samochodowym, w którym utraciła kastrata o imieniu Bazyli.

– Któregoś dnia wnuczek Igorek przyniósł nam Bolusia – próbuje ściągnąć obgadywanego kota z półki na książki. – No i tak się porobiło, że teraz nie wiadomo, kto u kogo mieszka – my u kota, czy kot u nas.

Dylemat pod tytułem „kto tu rządzi” tak przedstawia Renata Gumińska, laureatka internetowego konkursu „Koty górą”:
„Mój kot ma na imię Beret. On sobie jest, a ja go karmię (kiedy ma ochotę), głaszczę (kiedy ma ochotę), czeszę (kiedy ma ochotę), mówię do niego, a on mi odpowiada (kiedy ma ochotę) i wszystko inne – kiedy ON ma ochotę. Porządek rzecz jest w ten sposób zachowany”.

Co się dzieje w kociej głowie

Do duszy tego tajemniczego zwierzaka, któremu starożytni Egipcjanie składali hołdy, nie wejrzeli jeszcze genetycy i najznamienitsi felinolodzy (znawcy kotów), nie mówiąc o zwykłych kociarkach i kociarzach.
Pomysłodawca Światowego Dnia Kota w Polsce Albert Kurkowski, prezydent honorowy Federacji Felis Polonia, a prywatnie „służący” dwóch kotów abisyńskich – Klifa i Elzy, mówi, że w naturze kota oczekiwanie jest przed dawaniem. Że przez 9 tysięcy lat udomowiania kota ludzie zmienili wygląd i charakter kotów, ale nie jego naturę. On dalej jest łowcą, łowi więc, choć jest najedzony. I mimo udomowienia nadal jest niezależnym zwierzęciem, które dałoby sobie radę po powrocie do naturalnego środowiska.
– Nie wszystko, co się pisze o kotach, jest jedyną prawdą – dodaje. – Do jednego z mitów zaliczam te o ich większym przywiązaniu do pań. Natomiast prawdą jest, że kobiety samotne potrzebują miłości, którą, jeśli nie mogą znaleźć jej u człowieka, znajdują u kota. Fałszem brzmi też przekonanie, że kot przywiązuje się do miejsca, a nie do opiekuna. Natomiast one nie lubią zmian w „ich” domu. Nowy mebel czy remont wywołuje u nich stres. Ale każdy mruczek nadal jest przywiązany do swoich stałych opiekunów. Oni należą do jego grupy – tak to się układa w kociej głowie.
Na pytanie, kto tu kogo udomowił – człowiek kota czy kot człowieka, pan Albert nie ma gotowej odpowiedzi.
Iza Milińska też, ale z racji, że prezesuje założonej przez siebie Fundacji Kocia Mama, zwraca uwagę na inne problemy miauczących mieszkańców miasta.

– Moim zdaniem, w Łodzi żyje nie sto, a pięćset tysięcy kotów, z tego wiele w bezdomności. A my zajmujemy się między innymi znajdowaniem dla nich opiekunów – wymienia jeden z celów fundacji. – Mało kto wie, że najgorzej mają koty za drzwiami dysfunkcyjnych rodzin, niekoniecznie patologicznych. Zabierałam już zwierzaki od sędziny, dyrektora banku i innych osób o podobnym statusie zawodowym.

Na szczęście większość historyjek o łódzkich dachowcach i ich rasowych kuzynach ma szczęśliwsze zakończenie.

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Księgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.plKsięgarnia Expressu Ilustrowanego: www.ksiegarnia.expressilustrowany.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany