Jak się dowiedzieliśmy, wczoraj w tej sprawie przesłuchano dyrektora
muzeum Henryka Siemińskiego, który podpisywał faktury na wysokie kwoty, a
także jego zastępcę Marka Czekalskiego, który uważa, że niektóre stawki
były absurdalne.
Na przykład Siemiński podpisał fakturę na 60 tys. za ostatnią wystawę "Tam
nasz początek", przygotowaną z okazji 20-lecia upadku w Polsce komunizmu.
Tymczasem jeden z ekspertów oszacował ją na... 10 tys. zł. Wcześniej za
wystawę "Generał Anders" MTN zapłaciło 48 tys. zł, a za "Drogi do
niepodległej" - 54 tys. zł. Większość rachunków wystawił plastyk Marian
Jagodziński. Czy nie przesadził?
- Nie są to stawki wygórowane - twierdzi Marian Jagodziński. - Wystawy te
składały się z dużej liczby elementów. Stąd liczne działania: projekt,
scenariusz, montaż elektroniczny, itp. Ważna jest tu praca intelektualna,
której nie można zdefiniować finansowo. Z MTN współpracuję od 20 lat i
przygotowałem około stu wystaw.
Marek Czekalski nie wierzy w ogrom pracy plastyka. Twierdzi, że sam jest
autorem pomysłu i wykonawcą wystawy "Tam nasz początek", za którą muzeum
miało zapłacić 60 tys. zł. Poproszony o komentarz Jagodziński odparł
jedynie tajemniczo: "Myśl bez formy nie istnieje".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?