ŁKS rozpoczął mecz tak jak powinien. Nie stracił bramki w 21 sekundzie, jak to miało miejsce w sobotę w Chorzowie. Ruszył do zdecydowanego ataku, zamknął rywali na ich przedpolu. I miał okazję do strzelenia bramki. W 5 minucie po błędzie Jacka Popka i centrze Wojciecha Łobodzińskiego, niedokładnie główkował Rafał Kujawa. Po rzucie rożnym i bombie Sewryna Gancarczyka piłka o pół metra minęła poprzeczkę.
Wydawało się, że gol dla gospodarzy jest kwestią czasu.
Niestety w 10 minucie odżyły stare zmory. GKS zdobył się na pierwszy kontratak i strzelił bramkę. Niby sytuacja jest pod kontrolą i Michał Łabędzki bez problemówi powinien poradzić sobie z Dawidem Nowakiem. Stało się jednak odwrotnie. Napastnik GKS wyprowadził w pole łódzkiego obrońcę i w sytuacji sam na sam z bramkarzam technicznym uderzeniem przelobował Pavle Velimirovicia. Nie minęło pięć minut a goście mogli prowadzić 2:0, Maciej Szmatiuk główkował minimalnie obok słupka.
Na trzy minuty mecz został przerwany, gdy kibice GKS zaczęli rzucać zielonymi świecami dymnymi na bramkę Velimirovicia. Przymusowy odpoczynek pomógł łodzianom, którzy mieli szansę na wyrównanie. W 19 minucie uderzenie głową z 5 metrów dobrze grającego Artura Gieragi obronił Łukasz Sapela. Następny składny atak przyniósł już wyrównanie! Łobodziński zagrał z autu na prawe skrzydło do Macieja Iwańskiego. Pomocnik ŁKS ostro zacentrował w pole bramkowe. Marek Saganowski, jak na napastnika, który trochę sportowego życia spędził w Anglii, uprzedził obrońcę i uderzeniem głową z pięciu metrów umieścił piłkę w siatce.
Znów wróciła wiara i ŁKS zaczął atakować z jeszcze większą pasją i determinacją. Atutem gości był za to wszędobylski Nowak, który przy akcjach GKS potrafił absorbować uwagę nawet trzech łodzian.
Drugą połowę ŁKS niezrażony wieściami z Gdańska (Lechia prowadziła 1:0 z Legią), rozpoczął od szturmu. Po świetnym podaniu Łobodzińskiego, Iwański posłał piłkę w trybuny. W 54 min Sapela pewnie obronił strzał z dystansu Kujawy. Trzy minuty później po uderzeniu piłki przez Grzegorza Bonina, Sapela wypuścił ją przed siebie. Zdążył jednak nakryć futbolówkę rękami, zanim dopadł do niej szarżujący Iwański. Pomocnik ŁKS popisał się też ładnym uderzeniem z rzutu wolnego, ale niestety piłka minęła poprzeczkę.
W 66 minucie błąd popełnił Sapela, łapiąc piłkę, którą podał mu obrońca. Łodzianie wykonywali rzut wolny pośredni z 12 metrów. Iwański uderzył piłkę, lekko inteligentnie w róg, ale bramkarz gości w ostatniej chwili zdołał wybić piłkę. W 70 min Gieraga zdobył drugiego gola, po ogromnym zamieszaniu w polu karnym bełchatowian, lecz sędzia boczny uznał, że znajdował się na pozycji spalonej. W 82 min ŁKS miał akcję meczu. Po składnej wymianie piłek i strzale Antoniego Łukasiewicza z linii pola karnego, piłka dobiła się od poprzeczki i wylądował na aucie.
ŁKS po roku wraca do I ligi, co bardzo nie spodobało się kibicom wspierających przez cały mecz piłkarzy. Po ostatnim gwizdu swoją drużynę pożegnali wrogimi okrzykami.
ŁKS - GKS 1:1 (1:1)
0:1 - Nowak (10), 1:1 - Saganowski (29, głową)
Sędziował Sebastian Jarzębak (Bytom). Żółte kartki: Łabędzki, S. Gancarczyk, Gieraga (ŁKS). Widzów 2746 widzów.
ŁKS: Velimirović - Gieraga, Łabędzki (89, Laizans), S. Gancarczyk, Gercaliu, Łobodziński (89, Sasin), Łukasiewicz, Iwański, Bonin, Saganowski - Kujawa (72, Kita 1).
GKS: Sapela - Modelski, Szmatiuk, Wilusz, Popek, Wróbel, Baran, Fonfara, Mateusz Mak (61, Wacławczyk) - Żewłakow (90, Zbozień) - Nowak (90, Buzała).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"