"J***ć biedę". Wulgaryzmy powinny zniknąć z debaty publicznej. Niech wrócą pod budkę z piwem
...debil to sformułowanie czysto medyczne.
Medyczne, ale w języku zleksykalizowane jako obelga. Chodzi mi o to, że pewnych określeń uznawanych powszechnie za wulgarne w dyskursie publicznym nie powinno się używać i koniec. Zostawmy wulgaryzmy tam, gdzie ich miejsce: pod sklepem osiedlowym czy pod budką z piwem, wśród osób chamskich i wulgarnych, czyli zostawmy je w komunikacji nieoficjalnej, gdzie jest ich miejsce. Radzę jednak się specjalnie nie obrażać, jeśli ktoś nagra, a potem upubliczni znaną postać, jak ostatnio pokazały się nagrania prezesa Orlenu Daniela Obajtka, który klnie jak szewc, choć były to rozmowy prywatne. Ale w życiu publicznym, również w manifestowaniu swoich poglądów politycznych, dla wulgarnego słownictwa nie powinno być akceptacji. Ja tę ekspresję nawet rozumiem, ale jej nie przyjmuję. Z czego ten napływ wulgaryzmów wynika? Wynika ze specyfiki funkcjonowania mediów społecznościowych, które skłaniają ludzi do zacierania granicy między tym, co prywatne, a tym co publiczne.
CZYTAJ DALEJ >>>