Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom opieki i kasa płynie! Dotarliśmy do lokatorów nielegalnego domu, gdzie zmarło 5 osób

Jacek Zemła
Kto nie płacił, nie miał tutaj lekko. Na swoje utrzymanie można było zapracować albo zaprzyjaźnić sie z prowadzącym interes fałszywym księdzem-dyrektorem - Markiem N. Ale on starannie dobierał sobie znajomych i nie każdego dopuszczał na salony... Tak opisują stosunki panujące w zlikwidowanym domu opieki mieszkający tam pensjonariusze. To była przedziwna zbieranina ludzi żyjących pod jednym dachem. Najniżej w hierarchii byli dziadkowie, którzy nie chodzili, nie mówili i „nie kumali“.

- Nimi nikt się w zasdzie nie przejmował - mówi Andrzej, bezdomny, który mieszkał i pracował w tym domu jako wolontariusz. - Nie to, że byli głodzeni czy bici, ale też na jakąś przesadną opiekę nie mogli liczyć. Jak ktoś miał czas i akurat przechodził obok, to nakarmił zupą „alzheimerów”. Jak nie, to sami nie zjedli, bo ręka im latała i wszystko wylali. Jedzenie najczęściej mieli już zimne. Leki były, owszem, ale nie miał ich kto podawać. Jak się komuś przypomniało, to przeleciał się po salach i rozdał tabletki. Ale czy te właściwe i czy tym co trzeba, to już miałbym watpliwości. O higienę nie dbał nikt. Starzy mieli łazienki w pokojach, ale nie korzystali z nich, bo nie miał kto ich tam zaprowadzić...

Każdy pensjonariusz był na wagę złota, bo przynosił kasę - mówi jeden z byłych mieszkańców domu opieki w Zgierzu.

Nieco wyżej na drabinie stali bezdomni. Mieli osobne pokoje, a za swoje utrzymanie płacili pracą.

- Robiliśmy co kazał Marek N. - mówi Roman. - Najczęściej sprzątanie sal u dziadków, zmiana pościeli, mycie podłóg. To była paskudna robota, bo w strasznym smrodzie. Dziadki robiły pod siebie, w pościel też. Nieraz aż słabo się robiło, jak trzeba było to ruszać. Ich samych się wycierało mokrą ścierką czy ręcznikiem. Mycia raczej unikaliśmy, żeby się nie przeziębili. A poza tym komu chciałoby się szarpać? Nieraz taki „leżak“ ważył ze 100 kilo. Nie mieliśmy siły, a do pomocy nikogo nie było...

Jeszcze wyżej w hierarchii mieszkańców zgierskiej umie-ralni byli tacy, którzy płacili za swój pobyt. Kosztowało to od 1200 do 1500 złotych miesięcznie. Był w tym wikt i łóżko w pokoju 2-3 osobowym. Tzw. rezydenci nie musieli nic robić, ale z nudów też czasem pomagli, np. zamiatali obejście. Najwyżej, według naszych rozmówców, stali znajomi Marka N. Mieszkali za darmo i niczego im nie brakowało, ale... musieli być na zawołanie szefa.

- On był apodyktyczny, czasem wpadał w szał, darł się a potrafił i przyłożyć. Ludzie się go bali - mówią nasi rozmówcy.

- Ten dom to była doskonale działająca maszynka do robienia pieniędzy - opowiada Andrzej. - Jedzenie, pościel, leki - to wszystko pochodziło z darów. Marek N. nie zatrudniał pracowników, wszystko robili wolontariusze, czyli my, w zamian za dach nad głową. Za dziadków płaciły MOPS-y lub rodziny, mieli też emerytury, które trafiały na konto Marka N. On sam jeździł po okolicznych miejscowościach i szukał takich, którzy mogliby tu trafić. Nieraz przywoziły ich karetki, wprost ze szpitala. Wszyscy byli zadowoleni, szpitale pozbywały sie niewygodnych i nieuleczalnych pacjentów, a Marek N. miał dpoływ gotówki. Podobno takich domów posiadał kilka, nawet w Anglii.

- Nikt tu nikogo nie głodził, nie maltretował - wtrąca się inny mieszkaniec domu. -Każdy pensjonariusz był na wagę złota, bo przynosił kasę...

Wierzchołek góry lodowej?

Nielegalny przybytek zamknięto. Teraz okazuje się, że podobnych jest więcej...

Kiedy przestawić zegarki na czas zimowy 2016?

ŻYCZENIA NA OSIEMNASTKĘ
ŻYCZENIA NA 40 URODZINY
ŚREDNIA DŁUGOŚĆ PENISA...
Numery kierunkowe w Polsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany