18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego wstępują do seminarium? Dziewczyny ciągle im się podobają

(ij)
Od kilku lat mówi się o spadku liczby powołań kapłańskich. Media donoszą, że polskie seminaria duchowne pustoszeją. Wciąż jednak zgłaszają się do nich kolejni młodzi ludzie, którzy chcą być księżmi.

- W tym roku formację rozpoczęło u nas jedenastu kleryków - mówi ks. Mariusz Rucki, prorektor Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. - Większość stanowią osoby tuż po maturze. To cieszy, ponieważ w poprzednich latach więcej było starszych, mających już za sobą doświadczenia innych studiów lub pracy zawodowej.

Powołanie jest tajemnicą
28-letni Piotr Niedzielski nad wstąpieniem do seminarium zastanawiał się 11 lat.
- Pierwsza myśl pojawiła się, gdy miałem 17 lat - opowiada. - To było 2 czerwca 2001 r. Byłem wtedy na spotkaniu młodych w Lednicy. Wtedy pierwszy raz zacząłem poważnie zastanawiać się nad swoją wiarą.
Jak przyznaje kleryk, przed myślą o powołaniu przez wiele lat uciekał.
- Przekornie, gdy rodzina oczekiwała, że po maturze pójdę do seminarium, buntowałem się. Marzyłem o tym, by zostać dziennikarzem - zwierza się.
Zamiast do WSD poszedł więc na socjologię na Uniwersytet Łódzki. Po skończeniu studiów przez trzy lata pracował w centrum usług informatycznych.
- Czułem, że nie robię tego, co chcę - opowiada Piotr. - Cały czas miotałem się, zmieniając decyzje.
Piotr nie ukrywa też, że przed wstąpieniem do seminarium powstrzymywała go obawa przed celibatem.
- Podobają mi się dziewczyny, bałem się, że nie wytrwam w bezżeństwie - przyznaje kleryk. - Teraz wiem, że nadal będą mi się podobać, a niewchodzenie w bliskie związki musi być po prostu moim wyborem. Potrzebowałem czasu, by zrozumieć, że powołanie jest łaską. Nie przyszedłem do seminarium, by robić karierę czy po to, by ludzie całowali mnie po rękach. Jeśli zostanę księdzem, chciałbym pozostać sobą. Fascynuje mnie chrześcijaństwo, a kapłaństwo traktuję jak misję, którą każdy mężczyzna chce przecież mieć.

Dlaczego ja?
Tomasz Szymański ma za sobą dwa lata seminarium. Teraz jest na trzecim roku i nosi już sutannę. Zanim stał się klerykiem, przez rok studiował mechanikę i budowę maszyn na Politechnice Łódzkiej.
- Nie lubiłem tych studiów, wybrałem je tylko ze względów pragmatycznych, bo myślałem, że po nich łatwiej będzie znaleźć pracę - opowiada Tomek.
Myśl o zostaniu księdzem pojawiła się u Tomka już w dzieciństwie. Od Pierwszej Komunii Świętej był ministrantem i miał bliski kontakt z kapłanami.
- Nie miałem żadnego objawienia - śmieje się kleryk. - Ta decyzja rozwijała się we mnie przez wiele lat. Na początku walczyłem z tą myślą. Zadawałem sobie pytanie: "Dlaczego ja?".
Jak przyznaje, nie da się jednak przeciwstawić samemu sobie.
- Panu Bogu się nie odmawia - mówi.

Chciał być lekarzem, będzie leczył dusze
19-letni Kuba Najder chciał być lekarzem.
- Chodziłem do klasy biologiczno-chemicznej, ciągnęło mnie w kierunku medycyny, robiłem kursy pierwszej pomocy, udzielałem się charytatywnie. Myślałem, że to będzie moja droga - opowiada chłopak.
Gdy był w II klasie gimnazjum, do jego parafii przyszedł nowy ksiądz.
- Nigdy wcześniej nie udzielałem się w kościele, nie byłem ministrantem ani członkiem żadnej wspólnoty - opowiada Kuba. - Mimo to przychodziłem na rozmowy do tamtego księdza. Pomagały mi one rozwiewać młodzieńcze wątpliwości dotyczące wiary.
Kuba podjął decyzję o tym, że zostanie księdzem, w III klasie liceum.
- Poczułem, że taka droga będzie najlepsza - mówi. - Wiedziałem, że nie ma sensu odkładać tej decyzji i tracić czasu. To takie przeświadczenie, którego nie da się racjonalnie wytłumaczyć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany