- Nasz kolega szedł na godz. 6 do pracy, gdy ze stojącego na ziemi pudła dobiegło go piszczenie - opowiada Patrycja Czajkowska ze schroniska. - Zajrzał więc do niego i okazało się, że w środku są pięciotygodniowe szczenięta. Aż dziesięć, wszystkie z jednego miotu!
Pudełko stało w odległości 100 - 150 m od bramy.
Jak przypuszczają pracownicy pabianickiego schroniska dla zwierząt, osoba, która pozostawiła szczenięta, nie podeszła bliżej w obawie, że zostanie zauważona przez ochroniarzy z sąsiednich firm.
Ponadto teren jest oświetlony, a psy, gdy ktoś się zbliża, zaczynają szczekać.
Co ciekawe, mniej więcej przed tygodniem do schroniska zadzwonił mężczyzna z pytaniem, czy mógłby przywieźć i zostawić dziesięć szczeniąt, bo nie ma co z nimi zrobić...
- Mało prawdopodobne, żeby to był zwykły zbieg okoliczności
- twierdzi Bożena Pluta, pracownica schroniska. - Przecież psiaki zostały podrzucone wkrótce po tym, jak odmówiliśmy przyjęcia szczeniąt. Takie jednak są zasady. Dzwoniący był spoza Pabianic, a my nie przyjmujemy zwierząt innych niż pabianickie.
Szczenięta są czyste i zadbane, chociaż do schroniska trafiły bardzo głodne. Na miejscu je zaszczepiono. Ale pracownicy schroniska nie kryją obaw.
- Jeden szczeniak już jest osowiały - podkreśla Patrycja Czajkowska. - Spadek odporności po szczepieniu, oderwanie od matki, zmiana miejsca, żywienia, stres związany z pobytem w schronisku - wszystko to nie pozostaje bez wpływu na psiaki. Mamy jednak nadzieję, że znajdą się dla nich kochający opiekunowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?