Co dalej z zabetonowanym samochodem z Łodzi? Straż miejska namierza kierowcę, auto stoi bezpiecznie w centrum Łodzi

Co dalej z zabetonowanym samochodem na ulicy Legionów i poszukiwanym przez straż miejską kierowcą auta? Od czasu brawurowej ucieczki strażnikom miejskim z parkingu pod Manufakturą do której doszło w poniedziałek (6 listopada) wieczorem niewiele się zmieniło.

Auto od poniedziałkowego wieczoru stoi bezpiecznie na jednym z podwórek w centrum Łodzi. Natomiast straż miejska wciąż próbuje ustalić, kto feralnego dnia kierował samochodem i kto zostawił srebnego sciona na znaku zakazu zatrzymywania się na remontowanej ulicy Legionów w Łodzi. Kierującemu grozi za to 100 zł mandatu i 1 punkt karny. Jednak wlepienie mandatu nie jest proste.

- Docieramy do kierującego - mówił w czwartek (9 listopada) Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej.

Sprawa nie jest prosta, bo według dokumentów właścicielami są dwie osoby i nie wiadomo, która z nich kierowała pojazdem i zasłużyła na mandat.

Tymczasem jak donosił w tym tygodniu portal Onet samochód ma należeć do kobiety, która w ubiegłym tygodniu pożyczyła go "koledze siostry", zaś po wybuchu afery z parkowaniem miała poprosić o zwrot. Tę informację miał zdradzić reporterowi Onetu syn właścicielki sciona.

Straż miejska na razie nie bierze jednak pod uwagę zeznań rzekomego syna.

- Ostatnie dokumenty będące podstawą prawną do szukania właściciela auta to umowa cywilno-prawna dotycząca kupna-sprzedaży tego samochodu. W Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców jako właściciele widnieją dwie osoby - informuje Leszek Wojtas.

Właściciel samochodu zgodnie z przepisami musi wskazać osobę, która użytkowała pojazd.

Na ustalenie osoby kierującej i wręczenie mandatu straż miejska ma rok.