18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

20 lat z Magdą Michalak. Co lubi robić prezenterka TVP Łódź

Renata Sas
Pani Uśmiech z TVP Łódź. Magdalena Michalak z telewidownią spotyka się od 20 lat. Po dyżurze wraca do swojego królestwa w wieżowcu na Retkini.

W kuchnio-jadalni galeria aniołów. Każdy kawałek 70-metrowego mieszkania pomysłowo zagospodarowany. Wysuwany regał ukrywa zbiory konfitur, grzybów, przetworów pomidorowych z balkonowej plantacji (wyhodowała 80 krzaczków). Świetnie gotuje, piecze i lubi to. Własne kompozycje z suszonych cytrusów i kory cynamonu, kolekcja rodzinnych fotografii dodają wnętrzu ciepła. Swojej pani towarzyszą Habiś i Łobuz, czarne koty, jeden rezydent piwnicy, drugi zdjęty z drzewa.

Popularna telewizyjna dziennikarka, gospodyni koncertów, spotkań, konferencji, z wykształcenia jest aktorką. O tym zawodzie marzyła od dziecka, chociaż jeszcze bardziej chciała być... piłkarzem. Zbierała fotografie gwiazd ekranu, ale ważniejsze było zdjęcie Szarmacha, który biegnie po boisku z rozłożonymi rękami i "wygląda jak anioł". Albo kiedy w gronie dzieciaków stała z nosem przyklejonym do szyby, by zobaczyć Tomaszewskiego, który przyjechał do Łowicza na sylwestra (mieszkała tam jakiś czas, bo mama dostała pracę w laboratorium w Synteksie, a tata był lekarzem w ośrodku zdrowia). Ma na koncie wbitego gola, bo jedna z drużyn dała jej szansę. Jest fanką Barcelony, a podczas ostatnich wakacji przyglądała się Realowi Madryt.

Ale realną przyszłością było aktorstwo. Wystartowała do Szkoły Teatralnej w Warszawie. Przy pierwszym podejściu uznano, że musi poprawić dykcję (do dziś ćwiczy, czytając teksty z korkiem między zębami). Wróciła do Łodzi, zaczęła pracę w Pinokiu. Grała. - Środkowa część smoka to ja - podkreśla. Została też księżniczką w opowieści o Sindbadzie Żeglarzu.

Po roku drugi start do PWST i studia u mistrzów. Genialne wykłady Zbigniewa Zapasiewicza, pouczające zajęcia z opiekunem roku Janem Englertem.
Wymarzone role? Kostiumowe. Może Konstancja w "Trzech muszkieterach"? Ale sceniczne doświadczenia skończyły się na spektaklach dyplomowych - w "Matce" Witkacego, "Wszystko w ogrodzie" Albeego.

Na III roku dostała rolę życiową. Urodziła Julkę. Promienieje opowiadając o tym, jak genialne jest macierzyństwo. Koleżanki aktorki z trudem ukrywały współczucie, nie dowierzając, że jest szczęśliwa. Niespełna trzy lata później przyszła na świat Weronika. Dziś obie są po studiach, mają własne życie i świetny kontakt z piękną zapracowaną mamą.
Kiedy poszły do szkoły, postanowiła poszukać pracy poza aktorstwem. - Zadzwoniłam do telewizji, umówiłam się z wicedyrektorem Maciejewskim, ale kiedy przyszłam, on akurat wyszedł - wspomina. - Zadzwoniłam następnego dnia i wygłosiłam, że tak nie wolno ludzi traktować. Okazało się, że pomyliliśmy godziny. Przeprosił, spotkaliśmy się i on poszedł do dyrektora Filipczaka mówiąc: posłuchaj, jaki ona ma głos. Spotkanie zakończyło się sakramentalnym "zadzwonimy do pani".

Zadzwonili. Zapytana, czy we wtorek poprowadzi poranny program, powiedziała "tak", choć w poniedziałek miała szansę pierwszy raz zobaczyć, jak ten program wygląda. Nie zapomni, jak 9 lutego 1993 r., o godz. 8, weszła na antenę w "Dzień dobry". A 8 marca pierwszy raz czytała wiadomości. Okazało się, że będzie rozmowa na żywo. Miał ją przeprowadzić redaktor wydania. Gość to prokurator, który, jak określa, "był nie w formie"... Sytuacja w studiu wymagała opanowania, dalsze punkty programu gwałtownie się przyśpieszyły.

- Jak się wali, to ja się sprężam i nie histeryzuję - mówi.
Wśród najpiękniejszych przeżyć zachowała w pamięci wizytę papieża w Łowiczu, nocne przygotowania do relacji, energię płynącą o 300 tys. zgromadzonych tam osób. Szkołą jazdy nazywa sześć lat w Senacie, którego obrady komentowała na ogólnopolskiej antenie, wspomina podróże z Łodzi do Warszawy, podczas których spotykała Leona Niemczyka jadącego na zdjęcia do serialu "Ranczo" i jego opowieści, których słuchało kilka okolicznych przedziałów.

Do Warszawy na stałe nie chciała się przenieść. - Tu jestem u siebie - powtarza. Lubi jeździć w teren. - To ważny kawałek życia, serdeczni ludzie, życzliwi i potrafią robić pyszne rzeczy - podkreśla. - Nauczyłam się piec chleb, od pani Eli z Koła Gospodyń w Zalesiu mam przepis na pyszne pączki z ziemniaków.

Rozpoznawalna, obecna w życiu publicznym, prywatnie jest domatorką - z herbatką, muzyką, książką i kotami. W wakacje: szum morza. Jeździ mitsubishi i rowerem, ale kocha piesze wędrówki. Słabości - walka z sobą przed kupnem kolejnej pary butów (ma ponad 50 par).
20 zawodowych lat podsumowuje: to fajna robota. Za cenny komplement i motto ma zdanie pana, który zatrzymał ją na ulicy, mówiąc: jak pani czyta wiadomości, to ja rozumiem, co pani do mnie mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na expressilustrowany.pl Express Ilustrowany